Historię warto rozpocząć od poranku 4 kwietnia 1993 roku w Otwocku. To właśnie wtedy doszło do krwawego morderstwa.
Do przepięknego, przedwojennego domu udało się trzech, skacowanych mężczyzn. Wśród nich przebywał Krzysztof Ochnio. Mężczyźni odwiedzali starszego rencistę, który miał wielką słabość do alkoholu. Właściciel domu wykorzystał to, że jego małżonka trafiła do szpitala i zaprosił na imprezę wielu i o wiele młodszych kompanów na alkoholową balangę. Mimo tego, że była ósma rano, to alkohol lał się litrami. Jedynie gospodarz, z niewiadomych przyczyn, wstrzymywał się od picia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: 21-letnia Kateryna konała na balkonie. Nowe ustalenia w sprawie brutalnego mordu we Włochach
W domu zebrała się śmietanka kryminalna, na imprezie byli głównie znani policji recydywiści. Na swoich kontach mieli rozboje, włamania, kradzieże i napady. Jedynym, nienotowanym w policyjnych aktach był właśnie Krzysztof Ochnio.
Około godziny 10 gospodarz pożegnał swoich gości, przekazał im, że jest delikatnie zmęczony. Goście niestety musieli opuścić jego dom.
Mężczyźni tego samego dnia spotkali się po raz drugi. Nadal mieli ochotę na picie, jednak nie mieli za co i czego. Wpadli na genialny pomysł. Doszli do wniosku, że ich imprezę może sponsorować gospodarz rannej balangi. – W końcu ma dużo kasy – stwierdzili.
Polecany artykuł:
Pierwsze ciosy
Kilka minut później mężczyźni pojawili się w domu rencisty. Obudzili go i zamiast alkoholu, zażądali od niego biżuterii, zegarków oraz pieniędzy. Kiedy gospodarz odmówił, ze strony mężczyzn poleciały pierwsze ciosy, polała się krew…
Starszy mężczyzna nie leżał już w łóżku, lecz na podłodze w kałuży swojej krwi. Staruszek nie chciał przyznać się, gdzie przechowuje wartościowe rzeczy. Po pewnym czasie zmienił zdanie i wskazał swoim oprawcom komórkę, jako miejsce ukrywania pieniędzy. Kiedy oprawcy niczego nie znaleźli, zaczęli zadawać ofierze ciosy nożem w klatkę piersiową. Łącznie było ich aż 32.
NIE PRZEGAP: Warszawa. Zabił 3-letnie dziecko i narzeczoną. Bóg dawał mu otuchę, szatan kazał zabić
Nigdy nie trafił za kratki?
Krzysztof Ochnio, jako jedyny z trójki skazanych, nie trafił nigdy do zakładu karnego, aby odbyć karę 15 lat pozbawienia wolności za współudział w zabójstwie. Najprawdopodobniej mężczyzna ukrył się, aby uniknąć odpowiedzialności karnej i długoletniej odsiadki. Sprawa Krzysztofa jest najdłuższą sprawą poszukiwawczą w historii otwockiej komendy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Brutalny mord na Ursynowie. Osiem razy walił maczetą w śpiącą ukochaną! Jest wyrok
Ostatni znany adres Krzysztofa to ul. Mickiewicza w Otwocku. Przedstawiony na zdjęciu rysopis to retusz wiekowy i prawdopodobny dzisiejszy wygląd twarzy poszukiwanego. Morderca został skazany 22 listopada 1999 roku na karę 15 lat więzienia za zabójstwo, którego dokonał 4 marca 1993 roku w Otwocku. Do dzisiaj pozostaje na wolności.
Więcej informacji dotyczących poszukiwań Krzysztofa Ochnio można znaleźć na stronie: TUTAJ.