Sprawa ciągnie się od roku. O wypłatę 1000 zł z tytułu becikowego pani Anna wystąpiła w czerwcu 2013 roku, niedługo po narodzinach córeczki. Nigdy nie żyła z ojcem dziecka, co więcej, w sądzie walczyła z nim o alimenty. Urzędnicy poprosili o stos dokumentów, w tym pełną dokumentację zarobków ojca dziewczynki. Pani Anna poskarżyła się w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, a to przyznało jej rację, uznając, że osoba samotnie wychowująca dziecko nie ma takiego obowiązku. Urząd był jednak nieugięty. Pani Anna zaskarżyła więc decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. To przyznało rację urzędnikom, więc kobieta się odwołała. 3 kwietnia tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że odmowa wypłaty zapomogi była niezgodna z prawem. Pieniędzy jednak jak nie było, tak nie ma.
- Jestem zszokowana bezmyślnym uporem urzędników z Mokotowa, którzy myślą, że stoją ponad przepisami ministerstwa oraz wyrokiem sądu wojewódzkiego - mówi oburzona pani Anna. - Nie mogę uwierzyć, że cała Polska potrafi interpretować przepisy dotyczące becikowego bez chodzenia do sądu, a Mokotów wyznacza sobie własne zasady - dodaje.
Co na to dzielnica? Urzędnicy, którzy przyznają, że sprawa jest precedensowa, wolą, by sąd wskazał im interpretację ustawy o zapomogach. I ku zdumieniu pani Anny informują, że sprawa wejdzie na jeszcze wyższy szczebel. - Wyrok sądu nie jest prawomocny. Samorządowe Kolegium Odwoławcze napisało kasację od wyroku. Zajmiemy się tą sprawą niezwłocznie po tym, jak wyrok stanie się prawomocny, a sąd zwróci akta - odpowiada Jacek Dzierżanowski, rzecznik dzielnicy Mokotów.
Zobacz: Warszawa. Trzy tygodnie nowych utrudnień dla kierowców. Budowa na Wisłostradzie
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail