Pacjenci już od godz. 6 gromadzili się w poczekalni, ludzi na SORze przybywało, w pomieszczeniu zrobiło się duszno i gorąco. Starsi pacjenci przez brak miejsc siedzących zaczęli mdleć. Ktoś pobiegł szukać wózka inwalidzkiego, bo starsza pani nie miała siły czekać stojąc. Ktoś inny narzekał: "Przecież musi być jakaś procedura awaryjna, gdy nie ma numerków. To szpital a nie sklep z lampami...".
- Mam przed sobą 64 osoby oczekujące. Mama jest już na oddziale a ja stoję w kolejce, żeby ją formalnie przyjęli. To trochę absurdalne. Nie wiem ile to jeszcze potrwa – mówił nam około południa Jerzy Królak (65 l.), który wyszedł przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza.
Kilkugodzinny zator na SORze wytworzył się przez niedziałający system informatyczny, sterujący całą procedurą przyjmowania pacjentów.
- To nie była awaria – zapewnia Marcin Wiśniewski (40 l.), kierownik Wydziału Operacji i Rozwoju Systemów Informatycznych WIM. - W nocy przeprowadziliśmy prace serwisowe systemu, właśnie po to, by do awarii nie doszło. Niestety mieliśmy około półtoragodzinne opóźnienie, co spowodowało zastój na oddziale. Nie wpływało to na bezpieczeństwo pacjentów oraz na bieżącą pracę szpitala. Po kilku godzinach kolejka została rozładowana – uspokaja kierownik.
SOR na Szaserów opustoszał około godz. 12. - Rozumiemy, że opóźnienie i oczekiwanie mogło zirytować niektórych naszych pacjentów. Dlatego w imieniu dyrekcji szpitala chciałbym wyrazić ubolewanie z powodu tej niedogodności – przeprosił Jarosław Rybak, główny specjalista ds. komunikacji społecznej WIM.