Paranoja w urzędzie

2013-07-06 3:00

Polityczna wojna w stolicy znów się zaostrza. Warszawska Wspólnota Samorządowa, która zainicjowała akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum mające obalić prezydent stolicy, oskarża Platformę o nieczystą grę. Twierdzi, że w ruch poszły telefony z pogróżkami i... podsłuchy.

- Wynająłem firmę, która sprawdzi, czy w ursynowskim ratuszu nie ma podsłuchów - ogłosił w piątek burmistrz Ursynowa i lider WWS Piotr Guział. Jak mówi, specjalna firma - za jego prywatne pieniądze - sprawdzi gabinety jego i zastępców, ale i siedzibę sztabu WWS przy ul. Jasnej. Pojawi się tam w przyszłym tygodniu.

Wszystko przez informację o planach WWS, która wyciekła do mediów, zanim w piątek ogłosili ją działacze. Chodziło o zapowiedź złożenia do wojewody wniosków o sprawdzenie dwóch działaczy PO - wiceburmistrza Bemowa Pawła Bujskiego i rzecznika rządu Pawła Grasia, którzy łączyli publiczne funkcje z zasiadaniem w prywatnych spółkach. - Rozmawiały o tym tylko cztery osoby ze Wspólnoty - tłumaczy Guział.

Przeciek to niejedyny problem WWS. - To nie jest normalne, że nagle jednej z kluczowych osób we Wspólnocie oferuje się pracę w Sejmie ani to, że drugą niedzielę z rzędu o godz. 5 odbieram telefon z informacją, że ktoś po mnie przyjdzie - mówi Grzegorz Wysocki, szef sztabu WWS.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki