Nie ma instynktu samozachowawczego prezydent Rafał Trzaskowski. Oj nie ma! W Dniu Bez Samochodu straszyć warszawiaków podwyżkami opłat za bilety komunikacji miejskiej? I to jakimi! - Jednorazowy bilet autobusowy musiałby kosztować 13 złotych, jeśli komunikacja miejska byłaby finansowana wyłącznie z wpływów ze sprzedaży tych biletów – oświadczył Rafał Trzaskowski dziennikarzom, w obecności innych samorządowców – prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego i Doroty Zmarzlak rządzącej Izabelinem. Siedziałam wtedy naprzeciwko tej trójki. I widziałam jak przy słowach Trzaskowskiego Dorota Zmarzlak zareagowała szerszym otwarciem oczu. Jacek Karnowski zachował kamienną twarz.
Dziś bilet jednorazowy kosztuje 4,4 zł. Ważny jest kontekst: podwyżki cen biletów albo cięcia w komunikacji byłyby konsekwencją wprowadzenia Polskiego Ładu, bo warszawski samorząd – według wyliczeń ratusza - straci na nich rocznie ok. 1,7 mld zł. Ten kontekst jednak, mimo sensownej, logicznej argumentacji, jakoś się nie przebił. Natomiast już następnego dnia o poranku sąsiad idący na przystanek autobusowy rzucił mi przy wyjściu z bloku: „Naprawdę bilet ma kosztować 13 zł!? Trzaskowski oszalał? Pani wie, co tam w ratuszu piszczy, niech mnie pani uspokoi! Przecież w tej Warszawie się nie da żyć!”
Sąsiedzie i pozostali, którym włos się zjeżył na głowie. Uspokajam. W tak wysoką podwyżkę opłat za bilety nie wierzę! Dla Rafała Trzaskowskiego i radnych Koalicji Obywatelskiej byłby to polityczny samobój. Tego już raczej warszawiacy w kolejnych wyborach by mu nie wybaczyli. Nota bene dzień po konferencji nawet radni KO z niedowierzaniem słuchali o tych podwyżkach. A to przecież ostatecznie Rada Warszawy decyduje i już parę razy pokazała, że ma własne zdanie i potrafi zagłosować wbrew woli prezydenta Trzaskowskiego. Po co zatem prezydent rzucił tę pechową „trzynastkę” w przestrzeń? Moim zdaniem po pierwsze: żeby podkreślić katastrofę, jaką wieszczy Warszawie w Polskim Ładzie; po drugie: żeby warszawiaków z koniecznością podwyżek oswoić; po trzecie: jeśli już rzeczywiście trzeba będzie zmieniać ceny biletów, to zawsze będzie mógł powiedzieć że zmienia ceny „tylko” o 10 proc, a powinien o 300 proc. Ludzki pan.
Nie panie prezydencie. Ceny biletów w Warszawie i tak są wysokie. Nie ma społecznego przyzwolenia na podnoszenie cen, gdy namawia się na każdym kroku do przesiadania z auta do autobusów, tramwajów czy metra. Proszę pamiętać – większość wyborców w warszawie korzysta z transportu publicznego! Dlatego cała para w komunikację. Szukajcie pieniędzy gdzie indziej...
Zapraszam do komentowania
Izabela Kraj