Protest nie obejmuje jedynie trzech oddziałów - intensywnej terapii, patologii noworodków oraz bloku operacyjnego. Na pozostałych jest mniej dzieci, niektóre zostały wypisane, a te wymagające pilnych zabiegów zostały przetransportowane do innych szpitali. Trafiły na Niekłańską oraz do Otwocka. Rodzice są wściekli. Nie ma też przyjęć planowych. Z kwitkiem odesłana została 22-letnia Weronika Kowalska, która wraz z 5-miesięcznym Marcelim jechała do CZD aż 300 kilometrów. - To jeden wielki cyrk. Nikt mi nie powiedział, że mam nie przyjeżdżać- stwierdza Weronika Kowalska.
Pielęgniarki nie czują się winne tej sytuacji. Mówią, że bezpieczeństwo małych pacjentów nie jest zagrożone, bo na każdym oddziale czuwa pielęgniarka oddziałowa i jedna pielęgniarka. Podkreślają też, że już 17 maja poinformowały dyrekcję o planowanym strajku.
- Mamy żal do ludzi, którzy decydują o polityce tego szpitala. Nie było żadnych działań ze strony dyrekcji, aby do tego strajku nie doszło - żadnych rozmów czy spotkań. Jesteśmy w sporze zbiorowym od 23 grudnia 2014. Nie chodzi nam tylko o pieniądze. Powstały dwa nowe oddziały i codziennie brakuje około 70 pielęgniarek - mówi przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Centrum Magdalena Nasiłowska. Niestety, negocjacje nie doprowadziły wczoraj do kompromisu. Zostały przerwane, a strajk, na którym cierpią schorowane małe dzieci, trwa dalej.