Przyjęcia komunijne, czyli zastaw się, a postaw się
W ostatnich latach przyjęcia komunijne coraz bardziej przypominają wesela. Sala wynajęta nawet kilka lat wcześniej, fontanny z czekolady, fotobudki, animatorki dla dzieci... Nawet ubrania pierwszokomunijnych dzieci zaczęły przypominać raczej te ślubne. Zwłaszcza dziewczynek. Skromne białe alby zdają się być wypierane przez kreacje przypominające bardziej widowiskowe suknie panien młodych!
Czy wszystkich stać na takie wydatki? Oczywiście, że nie! Ale przecież od czego są kredyty i szybkie pożyczki? W końcu czego nie robi się dla dobra dziecka! A może raczej, czego nie robi się, żeby ludzie nie gadali, że przyjęcie wyszło biednie.
Istnieją jednak rodzice, którzy nie stracili do końca głowy i organizując przyjęcie komunijne dla swojego dziecka, kierują się zdrowym rozsądkiem. Stawiają na skromny obiad dla najbliższych, bez wyszukanych atrakcji. Niestety, zdarza się, że ich zdroworozsądkowe plany są ostro krytykowane przez innych członków rodziny.
Ognisko zamiast przyjęcia w restauracji, czyli prosty przepis na rodzinną kłótnię
Portal edziecko.pl opublikował historię, którą podzieliła się jedna z czytelniczek. Pani Iza była wzburzona pomysłem swojego brata, który zupełnie inaczej widzi przyjęcie komunijne swojego dziecka, niż ona.
"Mój brat chce zrobić komunijne ognisko. Chyba oszalał, kto to widział?! Jak on to sobie wyobraża? Może mam przyjść w dresach do kościoła, czy lepiej w garsonce siedzieć na ławeczce przy palenisku? Komunia zawsze była elegancką imprezą, a nie posiadówą na podwórku!" - opowiada oburzona kobieta.
Kobieta nawet oferowała bratu pożyczkę pieniędzy, by mógł zrobić "normalne" przyjęcie w restauracji! Ten jednak odmówił i upiera się przy pomyśle z ogniskiem. Mężczyzna wyjaśnił siostrze, że nie chodzi o pieniądze, ale sam fakt, że organizacja na komunię takiego mini wesela jest kompletnie bez sensu i irytuje go, jak widzi, gdy ludzie wydają wszystkie oszczędności życia albo zapożyczają się, tylko po to, by "zjeść obiad na ładnej sali".
Pani Iza nie dawała jednak za wygraną. Próbowała przekonać brata, że zapraszanie gości komunijnych na ognisko, to oznaka braku szacunku do nich.
"Moim zdaniem to jest całkowity brak szacunku do krewnych, moja babcia będzie siedziała i piekła kiełbasę na kiju? Jak to wygląda. A mój brat uważa, że robię z igły widły, bo będzie też grill i sałatki, więc nikt kiełbasy jeść nie musi. Powiedział, że każdego poinformuje, żeby wziął ubrania na zmianę i tyle. Mało tego, próbuje mi wmówić, że będzie to dużo fajniejsze spotkanie rodzinne, niż sztywna impreza na sali" - relacjonuje kobieta.
Pani Iza rozmawiała nawet ze swoimi rodzicami, by oni wybili jej bratu pomysł ogniska z głowy, ale oni nie widzą w tym problemu. "Przyznali, że pomysł jest dość nietypowy, ale przecież główna zainteresowana, czyli moja chrześniaczka Malwinka jest zadowolona, szczególnie że na podwórku ma też być dmuchany zamek, więc dzieciaki nie będą się nudzić i nikt nie będzie im kazał siedzieć przy stole" - opowiada kobieta.
Czy w takiej sytuacji pani Iza pojawi się na uroczystości swojej chrześnicy?
"Nie wiem teraz, co mam zrobić, jako chrzestna wypada, bym po kościele pojawiła się na przyjęciu, ale nie będę siedzieć w dresie przy ognisku. Najwyżej przyjdę, złożę życzenia, wypiję kawę (jeśli ktoś będzie ją w ogóle serwował) i pójdę" - stwierdza.