Tramwaje stojące w gigantycznym korku oraz setki pasażerów tłoczących się na przystanku i szukających jakiegoś sposobu na dotarcie do pracy. Tak wyglądał wczorajszy poranek w centrum. Czy to jakaś niezwykle poważna awaria spowodowała ten chaos? Nie! To czterech podpitych wyrostków z butelkami piwa.
Parę minut przed godz. 7.30 w tramwaju linii 17 jadącym na Wolę chuligani zaczęli terroryzować pozostałych pasażerów.
- Zachowywali się głośno i agresywnie, rozlewali piwo, zaczepiali innych podróżnych. W pewnej chwili zrobiło się wręcz niebezpiecznie, bo jeden z nich rozbił wewnątrz tramwaju butelkę - relacjonuje świadek zdarzenia, który podróżował rano feralną "siedemnastką".
Motorniczy powiadomił o całej sytuacji swoich przełożonych, a ci natychmiast wezwali policję. Tramwaj, którym jechali awanturnicy, zatrzymał się na przystanku przy Dworcu Centralnym i czekał na interwencję. Policjanci się jednak nie zjawili. W końcu ok. godz. 7.52 podpici panowie sami z niego wysiedli, a kontrolerzy ruchu Tramwajów Warszawskich, którzy byli na miejscu, odwołali policyjną interwencję.
Jak to możliwe, że funkcjonariusze przez niemal pół godziny nie byli w stanie zjawić się na miejscu, mimo że 100 metrów dalej na Dworcu Centralnym jest komisariat?
- Każde zgłoszenie jest dla nas ważne, dlatego również w tym wypadku interweniowaliśmy natychmiast. W to miejsce zostały wysłane dwie załogi. Jedna z Ochoty, ponieważ na terenie tej dzielnicy doszło do zdarzenia, a druga z Woli, ponieważ wiedzieliśmy, że tramwaj z awanturującymi się osobami jechał w kierunku Woli - wyjaśnia kom. Anna Kędzierzawska z policji. - Kwadrans od wysłania załóg zgłaszający odwołał interwencję - dodaje.