W środę przed południem, na skrzyżowaniu ul. Wroniej i Grzybowskiej kierowca luksusowego mercedesa wjechał w tył taksówki. (O ZDERZENIU PISALIŚMY TUTAJ) Gdy kierowcy, którzy byli świadkami kolizji, wyszli z pojazdów, żeby zobaczyć czy nic poważnego nie stało się uczestnikom stłuczki, zauważyli, że prowadzący mercedesa nie jest w najlepszej formie.
CZYTAJ TEŻ: "POTWORNA BABO ... BYM CIĘ ZAJ***Ł". Ojciec napisał kartkę do piratki drogowej
Ale gdy sprawca kolizji zorientował się, że wzbudził zainteresowanie, wsiadł do samochodu i zaczął uciekać. Wtedy rozgorzało piekło na jezdni. Trzysta metrów dalej uciekinier zderzył się z bmw, po czym odbił się, wpadł na latarnię i skosił stojące na chodniku motory oraz hulajnogi.
Posikał się
A to nie koniec niechlubnych przygód kierowcy mercedesa. Gdy na miejsce zdarzenia przyjechała policja, motoryzacyjny rozrabiaka po prostu… posikał się. Ze strachu, albo z nadmiaru wypitego piwa. - Kierowca mercedesa rzeczywiście miał około promila alkoholu w wydychanym powietrzu – potwierdziła Edyta Adamus ze stołecznej policji.
Za swoje wyczyny pijany kierowca może trafić nawet do aresztu. Kliknij i przeczytaj też o makabrycznym morderstwie na Ursynowie.
Zobacz też: Makabryczny wypadek pod Legionowem. TIR zmiażdżył osobówkę, jedna osoba zginęła