Do zdarzenia doszło w poniedziałek. Pan Adrian jechał trasą S8. Zatrzymał się na czerwonym świetle. Nagle rozpędzony peugeot, którym podróżowało dwóch mężczyzn przyhamował gwałtownie na przejściu dla pieszych. - Wyprzedził stojące przed pasami samochody i stanął na pasach. Chwilę później ruszył z piskiem opon i zaczął pędzić, ile fabryka dała – opowiada pan Adrian. Zmieniał pasy ruchu bez kierunkowskazów i zajeżdżał drogę innym pojazdom. - Widać było, że coś jest z kierowcą nie tak. Tak się nie zachowuje normalny człowiek, który wsiada za kółko – tłumaczy pan Adrian. Postanowił jechać za nimi. - Goniłem to auto przez 4 km. To co wyprawiał kierujący przechodzi ludzkie pojęcie. Jechał jak wariat. Wjechał między dwa tiry. Kierowcy ciężarówek widzieli, co się dzieje i zaczęli hamować. Nagle ten odbił gwałtownie w lewo, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w barierki. Potem odbił się od nich, przeleciał przez trzy pasy ruchu i uderzył w prawą barierkę. To cud, że nikt w ten samochód nie uderzył – opowiada przerażony. Wezwano policje. Zanim jednak funkcjonariusze dotarli na miejsce pan Adrian wyciągnął z auta kierującego i uniemożliwił mu dalszą jazdę. - Otworzyłem drzwi i wyciągnąłem go z auta, czuć było alkohol. Potem pojawiła się policja i zakuła go w kajdanki. - Zatrzymany mężczyzna miał w organizmie 1,2 promila, nie posiadał prawa jazdy i był już wcześniej notowany – informuje kom. Piotr Świstak z Komendy Stołecznej Policji. W trakcie czynności okazało się, że obok pijanego kierowcy siedział trzeźwy kolega posiadający uprawienia.
PRZECZYTAJ Potrącił dwie kobiety! Policjanci dopadli kierowcę bmw w nocy. Kim jest ?