Warszawa. Strażacy ściągali kota z drzewa
Takie historie zazwyczaj dzieją się jedynie w filmach. Ta jednak wydarzyła się naprawdę. W poniedziałek (31 października) do straży pożarnej zadzwoniła zrozpaczona mieszkanka bloku przy ul. Hirszfelda. - Około godz. 19 otrzymaliśmy zgłoszenie o kocie na drzewie. Trzeba było robić do niego aż trzy podejścia, bo nie chciał dać się złapać. Przechodził z gałęzi na gałąź – mówi st. asp. Piotr Rżysko ze stołecznej straży pożarnej. I Dodaje: - W końcu się udało go ściągnąć. Akcja trwała godzinę.
Historię szeroko komentowali w mediach społecznościowych mieszkańcy Ursynowa. Generalnie zdarzenie wzbudzało śmiech, jednak niektórzy zauważali, że to zajmowanie strażaków błahymi sprawami. - A jak by się gdzieś paliło to straż zajęta kotkiem – zauważa pani Grażyna. Czy takie zgłoszenia są w ogóle legalne? - Takie działania się zdarzają w przypadku, gdy Eko Patrol nie może podjąć interwencji. Był za wysoko, bo aż na 6 metrach. Istniało realne zagrożenie życia lub zdrowia zwierzęcia, więc nie mogliśmy tego zignorować - tłumaczy Piotr Rżysko.