Nic nie zapowiadało tej tragedii. We wtorek tuż przed godziną 14 niewielka awionetka krążąca nad bemowskim lotniskiem nagle runęła na ziemię. Do wypadku doszło, gdy maszyna podchodziła do lądowania. Wszystko widział gen. Gromosław Czempiński (67 l.), były szef Urzędu Ochrony Państwa i były prezes Aeroklubu Warszawskiego. Pół godziny wcześniej sam lądował na Bemowie.
Zwykły lot szkoleniowy
- Był to lot szkoleniowy, ćwiczono start i lądowanie. Kiedy byli już nad płytą lotniska, pilot zgłosił problemy z silnikiem. Gdy próbowali lądować i zrobić zakręt, odchylili się najpierw w prawo, potem w lewo, ale niestety mieli za małą prędkość i wysokość. Wtedy uderzyli w ziemię i samolot natychmiast się zapalił. Prawdopodobnie nie zostały zamknięte iskrowniki, które podczas lądowania muszą być wyłączone. Maszyna spłonęła całkowicie w około dwie minuty - mówił generał na miejscu wypadku.
Za późno na ratunek
Policja i straż pożarna zjawiły się po kilku minutach. Niestety, pasażerów nie udało się już uratować. - Samolotem leciało dwóch mężczyzn, zginęli na miejscu. Trzeba było identyfikować zwłoki. Ze wstępnych ustaleń wynika, iż był to doświadczony pilot i jego uczeń. Na razie nie mogę powiedzieć nic więcej. Obydwa ciała są kompletnie zwęglone - relacjonował asp. sztab. Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji.
Komisja zbada wypadek
Na płycie lotniska trwa akcja zabezpieczania miejsca wypadku. Strażacy zapowiedzieli, że może to potrwać nawet kilka dni. Do tego czasu lotnisko na Bemowie będzie zamknięte. Przyczyny wtorkowej tragedii ma ustalać prokuratura we współpracy z Państwową Komisją do spraw wypadków lotniczych.
Gen. gromosław czempiński (67 l. ): Wszystko działo się błyskawicznie
- Dosłownie pół godziny wcześniej sam lądowałem na Bemowie, dlatego widziałem całe zdarzenie od początku do końca. Wiedzieliśmy, że awionetka ma problemy z silnikiem. Niestety, włączone iskrowniki i bak wypełniony paliwem wywołały ogromną eksplozję podczas lądowania.