„Podjąłem decyzję o starcie w wyborach na prezydenta Warszawy. Upoważnia mnie do tego bardzo dobry, bo trzeci wynik w wyborach sprzed 4 lat, a także 20 lat doświadczenia w samorządzie warszawskim, w tym doświadczenie burmistrza Ursynowa i od 1998 r. pięć kolejnych wygranych wyborów na radnego, z czego trzykrotnie jako przedstawiciel ugrupowania lokalnego, a nie partii politycznej. Żaden z moich rywali nie ma takich osiągnięć samorządowych. To dowód na to, że jestem godny zaufania, przygotowany by służyć Warszawie i będę dobrym gospodarzem” – reklamuje się w oświadczeniu Guział.
Guział ma dość oryginalny plan na osiągnięcie trzeciego wyniku w wyborach. Polega on na przekonaniu innych kandydatów, aby się wycofali…
- Jeśli nie uda mi się do początku września przekonać niektórych kandydatów do rezygnacji z własnych, utopijnych ambicji, kosztem skuteczności mierzonej realną szansą na reprezentację w Radzie Warszawy na miarę współrządzenia i wpływu na rozwój Warszawy przez następne 5 lat, podejmę decyzję, czy kontynuować swoją kampanię – tłumaczy.
Według niego większość kandydatów poza Patrykiem Jakim i Rafałem Trzaskowskim może liczyć na poparcie zaledwie ok. 1 proc. wyborców.
- Do rejestracji list wyborczych do Rady Warszawy pozostało zaledwie 4 tygodnie. Jedynie komitet wyborczy, który zarejestruje listy do rady, ma prawo zgłosić kandydata na prezydenta. Dlatego poświęcę najbliższe dni na przekonanie już zdeklarowanych kandydatów, byśmy połączyli nasze wysiłki. Poprzyjmy tego z nas, który daje największą szansę na satysfakcjonujący wynik. Pokażmy, że dla mieszkańców Warszawy potrafimy wznieść się ponad własne ambicje – deklaruje Guział.
Zapowiedź startu kolejnego niezrzeszonego kandydata, dziś bez dużego zaplecza, może wskazywać, że ogłaszając ewentualny start planuje on podnieść swoją popularność i zwiększyć szanse na wejście do… Rady Warszawy. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, tutaj „jedynkę” miał mu zaoferować na swoich listach Sojusz Lewicy Demokratycznej.