Prezes fundacji Integracja i Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji zmarł w październiku 2018 roku. Był niepełnosprawnym działaczem na rzecz innych osób z niepełnosprawnością. Według relacji rodziny, pogotowie wezwała żona, gdy Piotr stracił przytomność w swoim mieszkaniu. Na miejsce przyjechała karetka, a w niej lekarz Jerzy M. (74 l.). Jak twierdzi rodzina tragicznie zmarłego działacza, zachowanie lekarza było szokujące. Gdy Piotr umierał, Jerzy M. miał stać i spisywać jego dane na tablecie.
Przez kilkadziesiąt minut ratownikom nie udało się go zaintubować. Zrobiono to dopiero po 85 minutach od przyjazdu karetki. - Śledztwo ma na celu wyjaśnienie, co było przyczyną śmierci, a przede wszystkim tego, czy do śmierci przyczyniły się, najprawdopodobniej umyślnie, inne osoby. Chodzi tu przede wszystkim o personel medyczny, który podjął próby reanimacji na miejscu – powiedział „Super Expressowi” w 2018 roku Artur Oniszczuk z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga.
Jerzy M. nie przyznaje się do winy
Lekarz Jerzy M. miał złożyć we wtorek (1 marca) pierwsze wyjaśnienia w Sądzie Rejonowym dla Pragi Północ. - Nie ma żadnej empatii ani świadomości, że gdyby nie jego zachowanie to pan Piotr by żył - powiedziała cytowana przez warszawa.tvp.pl Beata Bosak-Kruczek, pełnomocnik rodziny.
Niepełnosprawny z misją
Piotr Pawłowski większość życia spędził na wózku inwalidzkim. Jego celem była likwidacja barier, na jakie napotykają niepełnosprawni. Walczył z utrudnieniami architektonicznymi i stereotypami.