Wyborczy plakat w warszawskim kościele
"Zaś zawisnął. Uparty proboszcz" - czytamy na facebookowym profilu warszawskiej parafii św. Antoniego z Padwy, mieszczącej się przy ul. Senatorskiej w Warszawie. Do wpisu opublikowanego w środę, 11 października, dołączone jest zdjęcie plakatu, który pojawił się przy wejściu do świątyni.
Widnieje na nim duży napis "WYBORY" oraz kilka słów od o. Lecha Dorobczyńskiego OFM, proboszcza parafii. Oto one: "Kochani Parafianie i Goście! Z całego serca zachęcam Was do wzięcia udziału w nadchodzących wyborach - z miłości do Ojczyzny. Jednocześnie NIE WYRAŻAMY ZGODY na jakąkolwiek polityczną agitację na terenie naszego kościoła. Informuję, że wszelkie materiały wyborcze będą usuwane".
Idźcie na wybory!
W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną o. Lech Dorobczyński OFM wyjaśnił, dlaczego przed każdymi wyborami wywiesza przed wejściem do świątyni plakat, informujący, że nie jest to miejsce uprawiania polityki, i z jakimi reakcjami wiernych się spotyka.
- Na tym plakacie jest zachęta, żeby ludzie poszli na wybory – z miłości do ojczyzny i z troski o nią. Jest też wyraźna informacja, że nie zgadzam się na żadną agitację polityczną na terenie kościelnym. Muszę panu powiedzieć, że byłem zdumiony skrajnie różnymi reakcjami ludzi na ten plakat. Kiedyś wracałem od chorego i spotkałem małżeństwo, które bardzo mi za niego dziękowało. Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie, że dzień wcześniej ktoś zdjął ten plakat z drzwi kościoła. "A więc prowokuje. I dobrze" – pomyślałem, wieszając kolejny. Te sytuacje pokazują, jak różni ludzie tworzą Kościół: tacy, którzy nie chcą, by w Kościele mówić o polityce oraz tacy, którzy oczekują od księży jasnego stanowiska "za" lub "przeciw" jakiejś partii - powiedział o. Lech Dorobczyński w rozmowie z KAI.
Na którą partię powinien zagłosować katolik? Odpowiedź nie taka prosta
W rozmowie z duchowny padło również pytanie, na kogo w najbliższych wyborach powinien zagłosować katolik. Jak się okazuje, odpowiedź nie jest wcale taka oczywista, jak mogłoby się wydawać. - Z tego, co się orientuję, nie mamy w polityce partii, która byłaby ewangeliczna od A do Z. Obawiam się, że w realiach, w jakich żyjemy, niestety trzeba iść na jakiś kompromis - powiedział w rozmowie z KAI o. Lech Dorobczyński. - Siadłem sobie przy Latarniku Wyborczym. Jest to program, którego zadaniem jest pokazanie wyborcy, do kogo jest mu najbliżej w zbliżających się wyborach. Dwadzieścia pytań. Starałem się na nie odpowiedzieć najbardziej ewangelicznie, jak tylko się da. Wyniki pokazały, że przy żadnej partii nie było słupka: "100 proc.". Niektóre były zbliżone do siebie – niewiele ponad 50 proc. Rada Społeczna pisze, że nie możemy negocjować, bo wiadomo, że pewne wartości dla ludzi wierzących są nie do ruszenia ze względu na Ewangelię i nauczanie Kościoła. A jednocześnie nie mamy takich kandydatów czy takich partii, które byłyby w stu procentach ewangeliczne. Stoimy naprawdę przed trudnym wyborem – dodał tłumacząc, że każdy musi dokonać wyboru w swoim sumieniu, samemu sprawdzając, ile w programach politycznych jest z Ewangelii.
Duchowny zapewnił również, że ludzie mogą mieć "stuprocentową pewność", że nie usłyszą od niego, "nawet w rozmowach prywatnych", na kogo sam zagłosuje.