24 radnych PiS plus 1 z Bezpartyjnych Samorządowców, 18 z Platformy Obywatelskiej i 8 z PSL. Taki jest po wyborach układ sił w 51-osobowym sejmiku mazowieckim. To bardzo trudna matematyka z politycznego punktu widzenia. Bo koalicja PO -PSL ma tylko jeden głos przewagi nad radnymi partii Jarosława Kaczyńskiego do spółki z reprezentantem BS. Zaczęły się więc personalne targi. Rozgrywającymi – jak to się dzieje od lat – są ludowcy. Adam Struzik zamierza po raz kolejny pozostać na stanowisku. Ale Platforma Obywatelska chciałaby mieć swojego marszałka.
Nieoficjalnie mówi się, że miałby nim być obecny poseł Marcin Kierwiński, szef warszawskiej PO. - Był taki pomysł. Ale składanie tej propozycji to negocjacyjne harakiri. Utarło się już powiedzenie: „Marszałek jest tylko jeden. Struzik”– komentuje w rozmowie z „Super Expressem” polityk PSL. A sam Kierwiński? - Negocjacje z PSL dotyczą 10 regionów. Chodzi o stworzenie stabilnych koalicji a nie o rozmowę o personaliach tylko na Mazowszu – tak szef PO w stolicy odpowiada na pytanie, czy zastąpi Adama Struzika na stanowisku.
Ale wszyscy znający lokalną politykę wiedzą, że jak Struzik się uprze to marszałkiem będzie. - PSL dużo jest w stanie dać, ale nie marszałka – to powtarzają wszyscy z otoczenia „barona Mazowsza”. W kolejce do negocjacji o współrządzeniu Mazowszem czeka bowiem PiS, które byłoby skłonne marszałka poprzeć. Taki układ byłby też stabilniejszy dla ludowców – 33 rajców. Tylko że na razie oficjalnie obie strony wzdragają się przed taką możliwością. - Nikt z ludowców z PiS nie pójdzie! - odgrażał się ostatnio Adam Struzik. Co zatem, jeśli nie ustąpi stanowiska? Platforma musiała wystartować z grubą kartą w tych rozmowach, by móc zejść niżej. - I zapewne skończy się na tym, że będzie miała większość w zarządzie dowodzonym przez lidera PSL. To byłby ciekawy układ. Nie wiadomo tylko na jak długo.