WARSZAWA: Platforma panoszy się w stolicy

2012-11-05 2:00

Platforma nie chce żadnej konkurencji. Choć z nazwy jest obywatelska, jej radni na Pradze-Południe obywatelskich postaw widzieć u siebie nie chcą. Twierdzą tak mieszkańcy osiedla TOR, którym właśnie nie pozwolono utworzyć rady osiedla. Skąd ten opór? Radni boją się o własne stołki!

Mieszkańcy osiedla TOR przy Podskarbińskiej postanowili powołać radę osiedla - najniższy szczebel samorządu, który działa społecznie, opiniuje pomysły dzielnicy, podsuwa jej swoje i pośredniczy między mieszkańcami osiedla a władzami dzielnicy. - Problemów jest mnóstwo. Straszą śmietniki, elewacje budynków, samochody parkują gdzie popadnie i nic się nie zmienia. Rada mogłaby zmotywować decydentów do pracy - mówi Zbigniew Bareja (69 l.), inicjator pomysłu. - Tym bardziej że częścią mieszkań zarządzają wspólnoty, ale 40 proc. mieszkańców to lokatorzy komunalni, którzy nie mają żadnej reprezentacji - dodaje Danuta Miros (62 l.). Mieszkańcy TOR-u twierdzą, że rada osiedla Kamionek, na którego obrzeżach znajduje się ich osiedle, to moloch, który o nich nie dba.

Do utworzenia własnej rady potrzeba poparcia minimum 5 proc. mieszkańców. Przy Podskarbińskiej poparło ją niemal 20 proc. z blisko tysiąca lokatorów. Mimo to zdominowana przez Platformę Obywatelską rada dzielnicy pomysł odrzuciła. Przewodniczący rady Marcin Kluś (32 l., PO) zapewnia, że prośba mieszkańców była długo analizowana i wcale nie poszło o koszty, bo te są niewielkie. Radni uznali po prostu, że dzielnicy wystarczy osiem istniejących już rad osiedli. - Gdybyśmy pozwolili tak małej społeczności na stworzenie rady, to musielibyśmy zgodzić się na wszystkie. To straciłoby sens, bo potem można by zadać pytanie: po co jest rada dzielnicy? - mówi z rozbrajającą szczerością. A mieszkańcom radzi działać w radzie osiedla Kamionek albo... wystartować w wyborach do rad dzielnic.

Mieszkańcy są zawiedzeni i oburzeni. - Mamy prawo do własnej rady i chcemy z niego skorzystać. To nie będzie organ polityczny, tylko sami mieszkańcy. Nie chcemy żadnych pieniędzy, mamy lokale, mamy komputery. Potrzebujemy tylko zgody rady dzielnicy - mówi Zbigniew Bareja. Zapowiada, że ludzie nie odpuszczą i uchwałę zaskarżą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki