- Sąsiedzi nie zgodzili się z wyrokiem sądu i prawem pięści postawili mur. Stawiają różne inne ogrodzenia, żeby uniemożliwić nam przejście. W ogóle nie respektują naszego prawa przejścia. A korzystałyśmy z tej drogi od lat 60. – twierdzi pani Paulina. Odcięta od świata rodzina korzysta z przejścia grzecznościowo udostępnionego przez innych sąsiadów, ale to nie rozwiązuje problemu. Konflikt eskaluje. Dochodzi do interwencji policji.
Czytaj też: Dramat mieszkanki Śródmieścia. "Sąsiedzi wnoszą mnie na 3. piętro"
- Wyrok nie obowiązuje - powiedział dziennikarce TVN sąsiad pani Pauliny, z którym kobieta ma konflikt. - A tak jak pani Grażyna T. zachowywała się wobec nas… wyklinała, wyzywała moją mamę od szmat… [...] Nawet chcieliśmy zrobić ugodę w sposób taki, żeby dać półtora metra, żeby swobodnie mogły sobie przechodzić, tylko, żeby się do nas nie odzywały, nie wyzywały. Ale nie chodzi o prawo przejścia, tylko o drogę konieczną, żeby sprzedać działkę – dodał mężczyzna. Pani Paulina i jej rodzina żyją w ciągłym stresie. Niestety nie widać końca zakończenia tego sporu. - Nie mamy już fizycznej i psychicznej siły, żeby z nimi walczyć. W każdym urzędzie odbijamy się od ściany – z żalem podsumowuje kobieta.
Czytaj też: Rolnicy. Podlasie. Andrzej z Plutycz nie chciał tego zrobić. "A jak połamię?" [WIDEO]