Po 24 latach dowiemy się jak zginęły Ania i Marta.
Ania K. († 18 l.) i Marta Sz. († 18 l.) były przyjaciółkami. Chodziły do XVI Liceum Ogólnokształcącego im. Stefanii Sempołowskiej na Żoliborzu. 18-latki były niczym papużki-nierozłączki. Razem spędzały czas po lekcjach i ostatnie – tragiczne wakacje. Była niedziela, 6 sierpnia 2000 r. Dziewczyny odpoczywały na działce rodziców Marty w Białobrzegach nad Jeziorem Zegrzyńskim. Po południu pojechały na festyn do Radzymina. Ojciec jednej z dziewczyn umówił się z nimi, że odbierze je o godz. 22. Ok. godz. 16.30 spotkały się z Marcinem, chłopakiem Anny, poznanym rok wcześniej podczas wczasów w Hiszpanii. Pojechały z nim na domówkę do Wołomina. Stamtąd już nigdy nie wróciły do domów.
Emerytowany policjant Marek Dyjasz wspomina tę sprawę w rozmowie z „Super Expressem”. Był wtedy naczelnikiem wydziału zabójstw Komendy Stołecznej Policji. – Sprawa była traktowana na początku jako zaginięcie. Ale wykluczyliśmy wersję o celowym zerwaniu kontaktu dziewczyn z rodzicami. Zaczęliśmy łączyć puzzle. Wszystko wydarzyło się w okolicach znanych z działalności podwarszawskich grup przestępczych. One były widziane na zabawie w grupie starszych od siebie mężczyzn. A to nie było grzeczne towarzystwo. Część z bawiących się tam ludzi miała bogate kartoteki kryminalne. Przesłuchując świadków i prowadząc czynności operacyjne udało nam się uzyskać już wtedy informacje, że dziewczyny zostały zamordowane – opowiada o sprawie Marek Dyjasz.
Policja wytypowała wtedy trzech mężczyzn, którzy mieli uczestniczyć w tym zdarzeniu. Przyjęli dwie wersje wiodące. Nastolatki mogły widzieć popełnianie jakiegoś przestępstwa i zabijając je pozbyto się świadków. Mogły też zostać odurzone i zgwałcone, a gdy wszystko poszło za daleko, sprawcy chcąc uniknąć odpowiedzialności, odebrali nastolatkom życie. - Mieliśmy informacje, że zwłoki tych dziewczyn zostały zakopane w kompleksie leśnym w okolicach Nieporętu. Prowadziliśmy poszukiwania ciał z psem tropiącym i przy użyciu georadaru. Ale nie udało się ich odnaleźć. Przy ówczesnej technice kryminalistycznej zebrane dowody były po prostu niewystarczające. Prokuratura uznała, że materiał jest zbyt słaby i nie postawiła nikomu zarzutów. Utknęliśmy w martwym punkcie – wspomina ówczesny szef wydziału zabójstw KSP.
Z zeznań wynikało, że festynie impreza przeniosła się do Wołomina, ale tam zabawa się nie kleiła. Ok. godz. 21 doszło do awantury i Ania i Marta chciały wracać do Radzymina. Chłopak Ani jednak je zostawił z nowymi znajomymi. A ci zaproponowali, że je odwiozą. Dziewczyny wsiadły do granatowego fiata 125p w towarzystwie trzech mężczyzn, który ruszył w stronę Kobyłki. W połowie drogi auto się zatrzymało. Podjechał kolejny samochód. Ania i Marta przesiadły się z dwoma mężczyznami do deawoo espero. Ale to, co stało się później, było tajemnicą przez ostatnie 24 lata. Aż do teraz.
W połowie grudnia Komenda Stołeczna Policji poinformowała w komunikacie: „Policjanci stołecznego „Archiwum X” pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie rozwiązali sprawę zabójstwa dwóch młodych kobiet, do jakiego doszło 6 sierpnia 2000 roku. Kilka dni temu w Wołominie i Radzyminie zatrzymali dwóch mężczyzn w wieku 47 i 41 lat, którzy w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie usłyszeli zarzuty zabójstwa w związku ze zgwałceniem. Taki sam zarzut został przedstawiony 45-latkowi, który już odsiadywał karę pozbawienia wolności za podobne przestępstwa.”
Jak przestępcom udało się tak długo unikać odpowiedzialności? – Możemy mówić o zmowie milczenia. Jest duża liczba osób, które miały bezpośrednie i pośrednie informacje o sprawie. Bały się jednak o swoje życie i zdrowie, więc milczały – mówi nam prok. Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zatrzymani, to osoby związane z odłamem dawnego gangu wołomińskiego.
Oprócz zeznań świadków, którzy po latach zdecydowali się podzielić wiedzą z policją, śledczy zastosowali środki, jak z serialu kryminalnego. – To profilowanie, wykrywacz kłamstw i wszechstronna analiza zebranego dotychczas materiału dowodowego, m.in. w oparciu o opinie psychologiczne – wyjaśnia prokurator Skiba.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że 45-letni Tomasz T. ma na koncie liczne ciężkie przestępstwa, m.in. przeciwko wolności seksualnej. To osoba wielokrotnie karana. Obecnie odsiaduje wyrok, do prokuratury został doprowadzony z zakładu karnego.
Pozostali dwaj - Paweł Ś. (41 l.) oraz Krzysztof R. (47 l.) również są dobrze znani policji. Antyterrroryści zatrzymali ich w błyskawicznej akcji w Radzyminie i Wołominie. U zatrzymanych funkcjonariusze odnaleźli narkotyki i sporo gotówki. Możliwe, że pieniądze pochodzą z handlu. Prokuratura czeka na opinie ekspertów, żeby to potwierdzić. Wszyscy trzej usłyszeli zarzuty podwójnego zabójstwa dokonanego w związku ze zgwałceniem. Grozi im dożywocie.
Po informacjach medialnych o przełomie w śledztwie, do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zgłosili się przedstawiciele rodziny jednej z ofiar. Jak się dowiedzieliśmy, matka drugiej nie doczekała finału sprawy.
Czy śledczy są bliscy także odkrycia zwłok nastolatek? – O tym nie udzielamy informacji. Trwają czynności – ucina prokurator.