Za chwilę będzie miesiąc od momentu, w którym z pracą w stołecznym ratuszu pożegnał się wiceprezydent Robert Soszyński, nadzorujący m.in. komunikację, a wcześniej także drogi. Nadzór nad drogami prezydent Rafał Trzaskowski mu jednak zabrał i powierzył pasjonatowi ekologii i rowerów Michałowi Olszewskiemu. Nieoficjalnie dlatego, że Soszyński miał być stopującym ważne dla Trzaskowskiego inwestycje – przebudowę ścisłego centrum Warszawy, zwężania ulic i wytyczania ścieżek rowerowych na głównych arteriach stolicy. Po tych roszadach kompetencyjnych Olszewski ruszył z kopyta i ogłaszał kolejno przebudowę i zwężanie ronda Dmowskiego, placu Pięciu Rogów, Kruczej, Chmielnej, Al. Jerozolimskich…
Nie trzeba było długo czekać, gdy po tej manifestacji braku porozumienia między Trzaskowskim a Soszyńskim, ten drugi w końcu rzucił papierami. Może nie rzucił. Kulturalnie poszukał sobie innej pracy i zakomunikował że odchodzi – to dość rzadkie we władzach Warszawy, że urzędujący wiceprezydenci uciekają w trakcie kadencji do sektora prywatnego.
Trzaskowski – jak wiem z ratuszowych kuluarów - nawet go nie namawiał, żeby został. Przyjął dymisję. I… od 1 września do dziś nie ma jednego wiceprezydenta Warszawy. I co? Warszawa się zawaliła? Coś nie działa? Komunikacja miejska co prawda zaszwankowała, bo nie było komu błyskawicznie zareagować, gdy po wakacjach w autobusach i tramwajach zapanował koszmarny ścisk. Ale to tylko jeden problem z lekkim opóźnieniem przez Trzaskowskiego ogarnięty. Czy zatem czwarty Trzaskowski rzeczywiście potrzebuje czwartego zastępcy? Moim zdaniem kompletnie nie. Zadania, którymi ostatnio zajmował się Robert Soszyński z powodzeniem można by podzielić wśród tych, co zostali. Ale jest jedno „ale”. Wśród tych co zostali są sami tzw. „ludzie Trzaskowskiego”. Soszyński był jedynym wiceprezydentem z nadania partyjnego, wskazanym przez Platformę Obywatelską. I teraz też to Platforma wytypuje prezydentowi zastępcę. Marcin Kierwiński – szef PO w stolicy - chce mieć swoje oko w ratuszu. Dotychczas panowie rozmawiali o kandydatach raz, ale do porozumienia nie doszli.
Moim zdaniem nowego wiceprezydenta należy się więc spodziewać dopiero, gdy Platforma upora się z wewnętrznymi wyborami, a więc realnie w listopadzie. Na razie – jak donoszą mi partyjne jaskółki - wśród kandydatów jest kilku byłych i obecnych burmistrzów dzielnic m.in. Robert Kempa z Ursynowa, Norbert Szczepański z Wawra oraz radni miasta Kacper Pietrusiński czy Magdalena Roguska. Jeśli miałabym z tego grona kogoś obstawić (bo decyzji na razie brak) postawiłabym, że partia wybierze Pietrusińskiego, a Trzaskowski - Kempę. Czy mam nosa i jak będzie wyglądał kompromis, okaże się za dwa miesiące.
Izabela Kraj