Po wypadku zadzwonił do mamy Pauliny. „Pani córka nie żyje” − powiedział. Na jaw wychodzą przerażające fakty z życia Łukasza Ż.

i

Autor: Tadeusz Mróz, shuterstock, reprodukcja Piotr Grzybowski/Super Express

TYLKO U NAS

Po wypadku zadzwonił do mamy Pauliny. „Twoja córka nie żyje”. Na jaw wychodzą przerażające fakty z życia Łukasza Ż.

2024-09-24 5:30

Po tragicznej nocy na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, kiedy zginął 37-letni Rafał, a jego rodzina została ciężko ranna, na jaw wychodzą nowe, przerażające fakty z życia Łukasza Ż. Mężczyzna zaraz po tragedii zadzwonił do mamy rannej Pauliny, aby poinformować ją o śmierci jej córki. Wkrótce potem uciekł z kraju.

Warszawa, Śródmieście. Na jaw wychodzą nowe fakty z życia Łukasza Ż. Przerażające, co powiedział tuż po wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Łukasz Ż. od lat prowadził podwójne życie. Z jednej strony elokwentny i pełen wdzięku młody chłopak, potrafił wzbudzać zaufanie i oczarowywać otoczenie. Z drugiej strony krył się za maską człowieka, który wielokrotnie łamał prawo i z premedytacją ignorował wyroki sądowe. − Stwarzał dobre pozory. Potrafił pozytywnie nastawić do siebie drugiego człowieka, co okazywało się złudne − mówi osoba, która znała 26-latka. Osoby, które miały z nim do czynienia, podkreślają, że nikt nie spodziewałby się, iż za tą fasadą kryje się ktoś zdolny do tak strasznych czynów.

Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej był tylko kulminacją lat lekceważenia prawa. Łukasz Ż., mimo braku uprawnień do prowadzenia pojazdów, regularnie siadał za kierownicą i szalał po ulicach Warszawy. Tej tragicznej nocy wbił się z gigantyczną prędkością w samochód, którym jechała czteroosobowa rodzina. Potężne uderzenie doprowadziło do śmierci Rafała i ciężkiego zranienia jego dzieci oraz żony. Ranna została również Paulina, która wciąż walczy o życie w szpitalu. Ojciec dziewczyny nie kryje rozpaczy i gniewu. − To nie był wypadek, tylko usiłowanie zabójstwa mówi zrozpaczony pan Robert, dodając, że sprawca powinien być sądzony jak morderca.

Najbardziej wstrząsający w tej historii jest fakt, co Łukasz Ż. zrobił tuż po wypadku. Zamiast udzielić pomocy poszkodowanym, zadzwonił do matki Pauliny. − Twoja córka nie żyje − usłyszała kobieta w słuchawce, po czym rozmowa została nagle przerwana. Sprawca wyłączył telefon i uciekł za granicę.

26-latek został zatrzymany kilka dni później przez niemiecką policję w Lubece. Mimo aresztowania, Łukasz Ż. nie okazał skruchy i odmówił uproszczonej ekstradycji, co spowolniło jego powrót do Polski.

Czy ten przypadek będzie przestrogą dla innych? Jak długo jeszcze takie przestępstwa będą miały miejsce na polskich drogach, zanim doczekamy się skutecznych zmian w prawie? Te pytania pozostają wciąż bez odpowiedzi, ale jedno jest pewne: opinia publiczna nie odpuści tej sprawy i będzie domagała się sprawiedliwości dla ofiar oraz ich rodzin.

Łukasz Ż. po wypadku na Trasie Łazienkowskiej zadzwonił do matki ofiary. "Uciekam do Hiszpanii"
Sonda
Czy byłeś/aś kiedyś świadkiem wypadku?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki