Kierowcy z Białołęki od kilku tygodni pukają się w czoło. Jadąc ul. Płochocińską, zastanawiają się, czym kierował się ten, kto kładł tam nową nawierzchnię. Jezdnia jest bowiem odnowiona na dwóch odcinkach - od ul. Bruszewskiej do ul. Łazy i od ul. Wilkowieckiej do ul. Przyrodniczej. Ale uwaga! Między nim zionie licząca blisko 1200 metrów przerwa ze starym asfaltem. - Kto to wymyślił? Przecież takie robienie ulic w kratkę kompletnie nie ma sensu! - nie może się nadziwić Jakub Momot (19 l.), który często jeździ ulicą Płochocińską.
Urzędnicy z Zarządu Dróg Miejskich w takim sposobie remontowania stołecznych ulic nie widzą jednak niczego dziwnego. - Takie były ustalenia z inżynierem ruchu i koordynatorem - tłumaczy Karolina Gałecka, rzeczniczka ZDM, dodając, że stan pominiętego fragmentu Płochocińskiej nie wymagał jeszcze remontu. - Były ulice w znacznie gorszym stanie i na ich frezowanie wydaliśmy w tym roku w sumie 39 milionów złotych - mówi. I po chwili dodaje: - Nie wykluczamy, że jeśli pogoda dopisze, to asfalt i na tym odcinku zostanie wymieniony.