Skandal z otwieraniem listów przychodzących do miejskich radnych "Super Express" opisał w środę. Wybuchł on, gdy szef klubu PiS w radzie miasta Maciej Wąsik (43 l.) znalazł w swojej skrzynce radnego otwartą kopertę z dość poufnym listem.
- Byłem w szoku. Nie jestem urzędnikiem, a to przypomina inwigilację opozycyjnego ugrupowania - mówi.
- Chciałbym się dowiedzieć, czy nie zostało tu złamane prawo. Zamierzam skonsultować się z prawnikami i potem zastanowię się nad zawiadomieniem prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa - mówi radny Wąsik.
Wszystko wskazuje na to, że będzie to dobry krok, bo zdaniem konstytucjonalistów prawo mogło zostać naruszone.
- Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z ubiegłego roku otwierać można tylko te listy, których adresatem jest urząd - mówi konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. Jak tłumaczy, jeśli na kopercie są wskazani adresat i nadawca oraz widnieje adnotacja "do rąk własnych", listu otwierać nie można. - To naruszenie tajemnicy korespondencji. Ale w tym przypadku to raczej jednak zaniedbanie niż zła wola - dodaje profesor.
Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj:
- Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z ubiegłego roku otwierać można te listy, których adresatem jest urząd. Jeśli na kopercie są wskazani adresat i nadawca oraz widnieje adnotacja "do rąk własnych", listu otwierać nie można. Otwarcie takiego listu to naruszenie tajemnicy korespondencji. Ale w tym przypadku to raczej jednak zaniedbanie niż zła wola.