- Panie kierowco, popilnować samochodu? - takie pytanie słyszał każdy, kto choć raz próbował zaparkować auto przy Szpitalu Praskim. Grupy podpitych meneli od lat zbierają tam bezkarnie haracz od kierowców. A co, jeśli nie chcemy zapłacić? Wtedy może nas czekać niemiła niespodzianka - porysowany lakier albo urwane lusterko.
Patrz też: Handlowały tytoniem i alkoholem, które przywiozły aż z Armenii
Okazuje się, że na tych panów nie ma mocnych! Wzywanie straży miejskiej kończy się niczym. Owszem, mundurowi przyjadą, ale samozwańczych parkingowych nie przegonią. - Osoba pokrzywdzona w takim zajściu musi zgłosić się do nas i wskazać sprawców. Inaczej żadne służby mundurowe nie mają podstawy prawnej, żeby interweniować - tłumaczy Monika Niżniak (33 l.), rzeczniczka stołecznej straży miejskiej.
Nasz reporter sprawdził, jak mundurowi reagują na pomocnych przy parkowaniu panów. Lekko się zataczając, zbierał pieniądze pod komendą straży na Pradze-Południe. Okazało się, że naszego "naciągacza" minęły dwa patrole, ale żaden nawet nie zainteresował się, dlaczego przebrany reporter "Super Expressu" pobiera od ludzi pieniądze.