Tym razem piroman zaatakował w okolicach ul. Marszałkowskiej i placu Zbawiciela. Ogień zauważyli mieszkańcy około godz. 22.30. Do pożarów natychmiast ruszyły wozy strażackie. Gasiło je 6 jednostek z kilku dzielnic. Jedno auto doszczętnie spłonęło, inne są mocno zniszczone. Niektóre wozy nadają się tylko do kasacji. Kto za tym stoi? Nie wiadomo. Policjanci nadal szukają podpalacza.
Pierwszy raz podłożył ogień w lipcu 2011 roku. Wtedy spaliło się 5 wozów. Potem w styczniu spłonęło 7 samochodów. - Strach zostawić tu wóz. Po pierwszych podpaleniach przeniosłem swoje auto na strzeżony parking - mówi Mirosław Celiński (55 l.), mieszkaniec bloku przy ul. Marszałkowskiej 19, z którego wyjście prowadzi na pechową ulicę Oleandrów. - Gdybym nie poinformował strażaków o instalacji gazowej w aucie i nie zajęli się nią na czas, mogłoby dojść do większej tragedii - mówi inny lokator bloku przy Marszałkowskiej i jednocześnie właściciel jednego ze spalonych aut. Lokatorzy są przerażeni, zastanawiają się, czyje auto spłonie kolejnym razem. - Policjanci przeglądają zapisy monitoringu i szukają świadków zdarzenia - tłumaczy Artur Chwiłka ze stołecznej policji.