Robotnicy wymieniają grzejniki, przewody elektryczne, kładą kafelki w łazienkach i szatniach, odnawiają sale oraz budynek z zewnątrz. Mieli zacząć prace pod koniec zeszłego roku szkolnego i skończyć do września. A mamy prawie listopad i prace trwają w najlepsze. Maluchy uczą się na placu budowy. Nad głowami zwisają im kable, na schodach poukładane są worki z betonem a na dziedzińcu przy szkole leżą stare ramy, drzwi, puszki z farbami i pustaki. Szatni brak a szafki poustawiane są w wąskich korytarzach lub w salach lekcyjnych. Rodzice są zbulwersowani i zwyczajnie boją się o dzieci.
- Rozpoczęcie roku było na boisku. Nie było warunków żeby zrobić to w szkole. A na zewnątrz a to stała koparka, a to robotnicy coś kuli i nic nie było słychać. Któregoś dnia wszedłem do szkoły, a tam pełno pyłu w powietrzu. Dzieci tym oddychają, to wszystko osiada na stołówce - denerwuje się pan Marek (35 l.), tata uczennicy 4 klasy.
- Dzieciaki czasami mają lekcje na sali gimnastycznej i koczują na podłodze! - dodaje Monika Kostecka (38 l.).
Dyrekcja tłumaczy powody opóźnienia.
- Zdajemy sobie sprawę, że remont jest uciążliwy. W wyznaczonym terminie zgłosił się tylko jeden wykonawca, którego kosztorysu nie zatwierdziła dzielnica. Był po prostu za drogi. Dlatego prace się opóźniły. W sumie szkołę remontują cztery firmy. Wiemy, że lekcje nie odbywają się tak, jak powinny, ale mam nadzieję, że już niedługo wszystko wróci do normy – tłumaczy Katarzyna Maziarczyk (55 l.) wicedyrektor SP nr 115.