Pogorzel, niewielka miejscowość niedaleko Warszawy. Jest czwartek. Dochodzi godz. 8.15 rano. Nagle do OPS w Celestynowie wchodzi Mariusz M. Mężczyzna od razu udaje się do gabinetu szefowej ośrodka i wtedy rozgrywa się horror.
- Bez słowa usiadł w fotelu. Koleżanka wyszła z pokoju po dokumenty. On nagle wstał, podszedł do mnie od tyłu, złapał za rękę i wtedy poczułam, jak coś przecina mi skórę na szyi - opowiada kierowniczka OPS w Celestynowie. - Zrozumiałam, że on ma nóż i w rozpaczliwym odruchu złapałam za ostrze. Przeciął mi palec, ale lekarze powiedzieli, że dzięki temu nóż nie trafił w tętnice - wzdryga się na samo wspomnienie koszmaru kobieta. Pracownicy ośrodka błyskawicznie pomogli swojej szefowej i obezwładnili napastnika.
Mężczyzna trafił na komendę, a policjanci pojechali do jego domu, żeby powiadomić rodzinę o zatrzymaniu. Nie zastali jednak nikogo. Gdy zajrzeli do drewnianej szopy tuż za budynkiem, ich oczom ukazał się makabryczny widok. Wewnątrz leżały zwłoki jego matki Krystyny M. (62 l.) i brata Fabiana M. (37 l.).
Według śledczych szaleniec najprawdopodobniej zamordował ich w nocy, gdy spali. Najpierw udusił matkę, a potem z zimną krwią poderżnął gardło bratu. Okoliczni mieszkańcy są w szoku.
- On leczył się psychiatrycznie. Pani Krysia panicznie się go bała - opowiada wstrząśnięta sąsiadka rodziny M. - Mówiła mi, że kilka dni wcześniej powiedział do niej: "Ja cię kiedyś zabiję, a wiesz, że ja zawsze dotrzymuję słowa"... - dodaje mocno zdenerwowana.
Mariusz M. (33 l.) usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa urzędniczki. Prawdopodobnie usłyszy też zarzut zabójstwa matki i brata. Sąd zdecyduje, czy trafi do aresztu, czy do zamkniętego ośrodka dla osób psychicznie chorych. Dlaczego to zrobił? Na razie nie wiadomo.