Pogrzeb 14-letniego Maksa. Chłopiec zginął pod kołami
14-letni Maks zginął pod kołami rozpędzonego samochodu na warszawskiej Woli. Siedzący za kierownicą Andrzej K. uciekł z miejsca wypadku.
Czytaj więcej: Śmierć potrąconego w Warszawie 14-latka. Szokujące wyjaśnienia kierowcy: "Nie widziałem"
- Wiedziałam, że to musiało stać się na pasach. Maksym nigdy nie przeszedłby przez jezdnię w innym miejscu. Był tego nauczony od małego - mówiła w programie "UWAGA!" TVN zdruzgotana pani Swietłana, matka chłopca.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Pożegnali go przyjaciele i rodzina
W poniedziałek 13 stycznia uroczystości pogrzebowe Maksyma odbyły się w cerkwi. Zjawili się jego najbliżsi przyjaciele i rodzina.
- Nikt nie zna dnia ani godziny swojej śmierci. Wychodząc z domu nigdy nie wiemy, czy do niego wrócimy. W tej trudnej chwili pamiętajmy, że spotkamy z bliskimi w niebie. Bóg wybawia nas przez cierpienie na Ziemi - mówił kapłan.
Jaki był Maksym? Jego mama wspomina go jako dobrego chłopca o wielu talentach. Interesował się muzyką i sportem, przed przeprowadzką do Polski zdobywał medale. Miał przed sobą całe życie, które zostało brutalnie przerwane przez kierowcę, który nigdy nie powinien znaleźć się na drodze.
Andrzej K. z sądowym zakazem prowadzenia pojazdów
Przed doprowadzeniem do tragedii na warszawskiej Woli Andrzej K. miał odebrane prawo jazdy i sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Po ucieczce został prędko odnaleziony przez policję. W chwili zatrzymania znajdował się pod wpływem alkoholu. Jego znajomi zdradzili dziennikarzom, że często zaglądał do kieliszka.
- Jak on mógł jeździć w firmie kurierskiej, jak miał zakaz? (...) Raz zadzwoniliśmy na policję, powiedzieliśmy, że jeździ pijany. Usłyszeliśmy to, żeby przyjechać na komendę i to zgłosić − mówił jeden ze znajomych. Czytaj więcej: Kurier śmiertelnie potrącił 14-letniego chłopca w Warszawie. „Rzadko kiedy był trzeźwy”. Głos w sprawie zabrali znajomi 43-latka