Śmierć Hani z Przęsławic wstrząsnęła całą okolicą. Podczas mszy rodzina zebrała się blisko białej trumienki, tak jakby nie chcieli odstępować małej nawet na krok. Wokół poustawiane były wieńce, morze białych kwiatów. Paliły się świece. Ksiądz odprawił poruszającą mszę i sam trudno opanowywał emocje. Łkali wszyscy zebrani w kościele nie mogąc pogodzić się z okrutnym losem, który sprawił, że musieli żegnać 15-miesięczną Hanię. Po mszy za trumienką szli zdruzgotani rodzice, trzymali się za ręce, a na ich twarzach widać było rozdzierający serce ból. Około dwudziestu osób przeszło w kondukcie na cmentarz. Tam po złożeniu ciała dziewczynki do grobu, nad mogiłą pozostało morze białych kwiatów. Żałobnicy w ciszy odchodzili znad grobu, głowy mieli spuszczony w dół, nikt nie umiał znaleźć słów pocieszenia dla mamy i taty Hani.
Jak doszło do tragedii w Przęsławicach?
Hania zginęła w Wielki Piątek, niedługo przed świętami wielkanocnymi. Podczas spaceru z tatą wjechał w nich rozpędzony samochód. Mała dziewczynka wypadła z wózka i uderzyła główką w ogrodzenie. Ojciec zdążył odepchnąć swojego syna, sam również cudem uszedł z życiem. - Miała rozcięte czoło, z uszu i noska pociekła krew.. Przylecieli ratownicy, ale niestety umarła - opowiadał kilka dni po tragedii jej dziadek w rozmowie z Super Expressem.
Sprawca wypadku uciekł, został zatrzymany dzień później. 61-latek z Warszawy nie przyznał się do winy i został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.
Kondolencje dla rodziny małej Hani
Kondolencje dla rodziny małej Hani składali nie tylko mieszkańcy Przęsławic i okolicy, ale też internauci w komentarzach na se.pl - Współczuję rodzicom i dziadkom. Sami przeszliśmy podobna tragedie. To przyszło tak nagle.. Naprawdę współczuję, otaczam modlitwą - napisała na profilu facebookowym se.pl internautka poruszona tragedią w Przęsławicach.