23-letni Mateusz K. zaginął 26 kwietnia. Ostatni raz był widziany na plaży „Poniatówka” nad Wisłą w Warszawie. Od tego dnia słuch po nim zaginął. Szukała go zrozpaczona żona Michalina (20 l.), mama półtorarocznej Marysi, przyjaciele, rodzina i internauci. Potem dołączyły służby, aż w końcu o akcji poszukiwawczej wiedziała cała Polska. Dopiero 2 czerwca przypadkowo przejeżdżający rowerzysta jadący brzegiem Wisły, zobaczył w zaroślach fragment ciała. Martwy mężczyzna miał na sobie takie samo ubranie – jeansową kurtkę z kożuszkiem. Jak wynikało z naszych nieoficjalnych ustaleń, do potwierdzenia tożsamości denata nie było potrzebne nawet badanie DNA. Mateusza rozpoznano po charakterystycznych tatuażach. Ostatecznie badanie wykonano, 11 czerwca została wykonana również sekcja zwłok, która potwierdziła wszelkie przypuszczenia. Prokuratura zaprzeczyła by do śmierci 23-latka przyczyniły się osoby trzecie. Na jego ciele nie stwierdzono żadnych obrażeń na to wskazujących. Nieoficjalnie wiadomo było, że przyczyna śmierci Mateusza to utonięcie. Jednak dokładny przebieg całej historii mężczyzny wciąż badają śledczy.
Ciało Mateusza K. przez wiele dni było przetrzymywane przez służby. W końcu zostało wydane rodzinie. 23-latek z godnością może zostać pożegnany i spocząć w mogile. Jego pogrzeb zaplanowany jest na najbliższą sobotę 26 czerwca. Msza Święta żałobna odbędzie się o godzinie 11.00, w rodzinnej parafii Mateusza w Jabłonnie pod Lublinem, w kościele pw. Wniebowzięcia Pańskiego. Po niej nastąpi odprowadzenie trumny na parafialny cmentarz.