Szokująca sytuacja miała miejsce w czwartkowy wieczór (17 lutego) na Pradze-Północ. Strażnicy miejscy, którzy po godz. 18 przyjechali na jedną ze stacji paliw przy ulicy Jagiellońskiej, by zatankować radiowóz, zauważyli błąkające się po okolicy młodego mężczyznę. Zaniedbany 29-latek mówił coś do wielkiego logo stacji! Strażnicy postanowili sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy. Podeszli do niego i zaczęli rozmowę. To czego się dowiedzieli, jeży włosy na głowie.
Młody mężczyzna przyznał, że nie wie, gdzie jest i jak dojechał w to miejsce swoim seatem. Dodał też, że tak kazały mu "jakieś głosy"! Funkcjonariusze szybko ustalili, że młodzieniec mieszka w powiecie olsztyńskim i w przeszłości leczył się psychiatrycznie.
- Potwierdziła to jego matka, z którą strażnicy skontaktowali się telefonicznie. Kobieta nie wiedziała, że jej syn przestał brać leki i wybrał się samochodem w podróż do stolicy - przekazała straż miejska.
Mimo swoich problemów psychicznych 29-latek przyjechał do stolicy swoim samochodem i to z miejscowości oddalonej o 250 kilometrów!
Polecany artykuł:
Funkcjonariusze wezwali pogotowie ratunkowe, a ratownicy zadecydowali o przewiezieniu 29-latka do szpitala.