Policjanci kazali też podnieść ręce do góry przestraszonemu synowi Marcinowi (14 l.). W domu był też malutki Grześ (9 mies.).
Patrz też: Łódź, Wołomin: Antyterroryści zatrzymali 17 osób
Okazało się, że policjanci pomylili drzwi. Groźni bandyci, których mieli aresztować, mieszkali naprzeciwko. - Byliśmy w szoku - opowiada Paweł Ziółkowski. - Nie mam żalu do nich, to ich praca, ale przez jakiś błąd w sprawdzaniu adresu moja żona teraz nosi gorset - dodaje zdenerwowany.
Policja tłumaczy, że Ziółkowscy nie byli zameldowani w tym mieszkaniu ani nie wiadomo było o tym, że zostało ono podzielone na dwie części. Sprawę ma zbadać prokurator.