W piątek wieczorem odeszli nasi Towarzysze Służby. MAGNET, JOGIN, EDAMIS, LASSO, JERK i LONG. Brakuje słów, by opisać rozmiar tej tragedii. Żegnajcie nasi niebiescy bracia. Najgłębsze wyrazy współczucia składamy na ręce opiekunów psów: Agnieszki, Aleksandry i Krzysztofa - tak stołeczni policjanci pożegnali czworonożnych towarzyszy służby, którzy zginęli w piątkowe popołudnie.
- To nieopisana tragedia dla ich opiekunów, którym zagwarantowano pomoc psychologa policyjnego - mówi Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Ktoś poluje na koty na Bemowie!
Tragedia miała miejsce w piątek wieczorem na terenie policyjnych koszar w dzielnicy Praga-Północ. Kojce, gdzie trzymano psy, znajdowały się obok rury ciepłowniczej, która uległa awarii. Na jej skutek psy zostały poparzone wodą o temperaturze około 90 stopni Celsjusza.
- Pieski były dla przewodników ale i policji „oczkiem w głowie”, miały bardzo dobre warunki i były niesamowicie zadbane. Duże, specjalne, ocieplane, o standardach światowych kojce dla psów ustawione były standardowo na powietrzu. Cały czas opiekowali się nimi przewodnicy.
Awarii miejskiej linii ciepłowniczej położonej w pobliżu obiektu policyjnego nie da się przewidzieć - to zdarzenie losowe. Cała tragedia trwała krótko i nie było szans na udzielenie pomocy. Każdy kto nawet próbowałaby szybko udzielić pomocy mógłby sam zginąć. Ciśnienie, para wodna i wrząca woda nie dały szans, to były sekundy. Będziemy wszystko dokładnie wyjaśniać, ale na chwilę obecną nie widzimy żadnych uchybień z naszej strony. Jest to przykra sytuacja dla nas, a zwłaszcza dla przewodników piesków - wyjaśnił insp. Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.