
Do tragicznych wydarzeń doszło 23 listopada 2024 r. 35-letni sierż. szt. Mateusz Biernacki został postrzelony przez innego policjanta, Bartosza Ż, podczas interwencji na ulicy Inżynierskiej, gdzie agresywny mężczyzna wymachiwał maczetą. Funkcjonariusz nie rozpoznał swojego kolegi i otworzył do niego ogień. Strzał okazał się śmiertelny.
W sprawie tych wydarzeń wciąż toczy się prokuratorskie śledztwo.
Przebieg wydarzeń na ulicy Inżynierskiej odtworzyli dziennikarze programu "Państwo w Państwie" emitowanego na antenie Polsatu. Do tego celu posłużyło nagranie z kamery nasobnej jednego z funkcjonariuszy. Jak ustalili, agresywny mężczyzna, którego dotyczyła interwencja, został obezwładniony przez mundurowych, następnie na miejscu pojawili się nieumundurowani policjanci, wśród których byli Mateusz Biernacki i Bartosz Z.
Podczas akcji jeden z umundurowanych policjantów miał krzyknąć "To swój!", gdy Bartosz Z. wycelował z broni do Mateusza Biernackiego. On sam miał również krzyknąć "Policja!". Mimo tego, padł strzał.
Podczas emisji programu, do tych ustaleń odniosła się rzeczniczka KGP insp. Katarzyna Nowak, która powiedziała, że "są trzy osoby, które tam były i wiedzą, co było powiedziane, jak przebiegała sytuacja". Policjantka doceniła działania dziennikarzy, jednak podkreśliła, że "trzeba ustalić wszystkie fakty"
- My też chcemy wiedzieć, co tam się stało, co zawiodło - podkreśliła insp. Katarzyna Nowak.
Jak również ustalili dziennikarze "Państwa w Państwie", policjant, który śmiertelnie postrzelił swojego kolegę, miał być wielokrotnie przenoszony z komendy na komendę oraz zdarzało mu się bawić bronią podczas interwencji.
Bartosz Ż. usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień i niezasadnego użycia broni służbowej, spowodowania choroby realnie zagrażającej życiu, a w następstwie spowodowania śmierci innej osoby. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Grozi mu kara nie niższa niż 5 lat pozbawienia wolności.