Do słynnego wypadku pomarańczowego bmw doszło 20 października 2019 roku, na przejściu dla pieszych przy ul. Sokratesa 9. Sprawa odbiła się głośnym echem nie tylko w Warszawie, ale i całej Polsce. Rozpoznawana jest przez pięcioosobowy skład orzekający Sądu Okręgowego w Warszawie.
Mężczyzna odpowiada za śmierć Adama, który przechodził przez przejście dla pieszych wraz z żoną i małym synkiem w wózku. Wdowa po zmarłym mężczyźnie ze łzami w oczach opowiedziała podczas rozprawy sądowej jak doszło do tego tragicznego zdarzenia.
- Nasz synek zasypiał. Szliśmy na spacer naszą stała trasa spacerową. Musieliśmy przejść przez Sokratesa na drugą stronę. Widzieliśmy, że na prawym pasie zbliża się do przejścia srebrny samochód, który się zatrzymał i ustąpił nam pierwszeństwa. Mąż wszedł na pasy pierwszy. Ja szłam z wózkiem za mężem. Wózek był kilkanaście centymetrów za mężem. Gdy byłam już na wysokości samochodu, który się zatrzymał usłyszałam pisk hamowania z daleka. Pamiętam, że wspięłam się na palce, żeby zobaczyć skąd dobiega ten dźwięk. Ułamek sekundy później usłyszałam huk i zobaczyłam obracające się w powietrzu ciało mojego męża i przewrócony wózek, który na prawym boku sunął się po jezdni. To było tak nierealistyczne, że nie wiedziałam co się dzieje. Najpierw podbiegłam do wózka, odpięłam pasy i wyjęłam synka. Był przytomny, był cały. Nie pamiętam czy płakał. Wzięłam go na ręce i pobiegłam do męża, który leżał kilkadziesiąt metrów dalej. Leżał na brzuchu a wokół jego głowy było mnóstwo krwi. Ten widok widzę codziennie. Mocno tuląc synka usiadłam na chodniku obok męża i rozglądałam się w poszukiwaniu pomocy. Synek cały czas obracał głowę w stronę taty a ja starałam się chronić synka przed tym widokiem. Później widziałam, że ktoś podszedł do męża i zaczął go reanimować Kierowca pomarańczowego auta stał z założonymi rękami oparty o swój samochód. Przybiegł do nas przyjaciel mojego męża, który powiedział że wszystko widział. Przyjechała karetka. Policjant przyniósł nam klucze, które mąż miał przy sobie. Wtedy do karetki podszedł ksiądz, który poinformował, że udzielił rozgrzeszenia mężowi. Wtedy zorientowałam się, że mąż nie żyje… - mówiła przed sądem Magdalena G. A mama Adama, Elżbieta, ściskała w tym czasie nerwowo w rękach fotografię zabitego syna.
Krystian O. twierdził na początku, że oślepiło go słońce. Śledztwo wykazało jednak, że jechał z nadmierną prędkością, ale to nie jedyne jego przewinienie. Jego BMW miało zmodyfikowany układ hamulcowy, kierowniczy, a także zawieszenie. Auto posiadało wymontowany układ ABS. Samochód nie powinien zostać dopuszczony do ruchu, mimo to Krystian O. jeździł nim po ulicach.
Warto jednak pamiętać, że od momentu tego tragicznego wypadku minęły blisko dwa lata. W tym czasie urzędnicy zastanawiali się w jaki sposób przebudować ulicę. Doraźnie ograniczyli szybki ruch na jezdni stawiając progi zwalniające. Od 2015 roku do momentu tragicznego zdarzenia, doszło tam do kilkunastu wypadków, w tym kilku potrąceń śmiertelnych. Po wypadku pomarańczowego bmw do policyjnych statystyk dołączyły kolejne groźne zdarzenia. W piątek, wiceprezydent Michał Olszewski ogłosił w końcu plan modernizacji drogi. Będzie zwężona do jednego pasa ruchu w każdą stronę i pocięta dwoma dużymi rondami.