16 maja 2024 roku małżeństwo dowiedziało się, że ich córeczka choruje na nowotwór mózgu. Stan jej zdrowia był tak poważny – guz był duży, a do tego Laurka cierpiała na wodogłowie – że już następnego dnia musiała przejść skomplikowaną operację. Lekarze dawali niewielkie szanse na powodzenie, ale operacja się udała. Guz został wycięty, a jedynym powikłaniem była konieczność karmienia sondą, gdyż Laurka przestała jeść samodzielnie.
Kilka dni później Joanna i Piotr dowiedzieli się, że konieczny jest kolejny zabieg – wstawienie zastawki komorowo-otrzewnowej. − Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, ale wynik rezonansu magnetycznego, przeprowadzonego po trzech tygodniach, brzmiał jak wyrok. Laurka ma najzłośliwszy z guzów mózgu z przerzutami na rdzeń kręgowy i ogniskami nowotworowymi w oponach mózgowych. Rokowanie na wyleczenie Laurki jest niemal niemożliwe − mówi "Super Expressowi" mama dziewczynki.
Rodzice postanowili zabrać Laurkę do domu, ale jej uśmiech i wola życia skłoniły ich do podjęcia decyzji o intensywnej chemioterapii. − Choć niesie ona za sobą wyniszczenie organizmu Laurki, dodatkowy ból i brak gwarancji na powodzenie, to jest naszą jedyną szansą w walce o jej życie. Laurka właśnie skończyła pierwszy cykl chemioterapii i przygotowuje się do drugiego. Mimo skutków ubocznych, takich jak wymioty, spadek poziomu hemoglobiny i konieczność karmienia dożylnego, Laurka nadal się uśmiecha − dodaje pani Joanna.
Konsultacja z profesorem Abdelbakim z USA potwierdziła, że jedynym sposobem leczenia jest intensywna chemioterapia. Jeśli zadziała, Laurkę czeka przeszczep komórek macierzystych i dalsze, bardzo kosztowne leczenie za granicą.
− Z całego serca prosimy o pomoc. Każda darowizna przybliża nas do zdrowia i normalnego życia naszej córeczki. Dziękujemy za Wasze wsparcie i modlitwę − mówią rodzice, prosząc o wsparcie.