Nic nie wskazywało na to, że rezolutna i uśmiechnięta Amelka może być tak ciężko chora. Zaczęło się niewinnie. - Półtora roku temu córeczka zaczęła nagle utykać. Zgłosiliśmy się do ortopedy, który stwierdził płaskostopie - wspomina Iryna Szewczyk (27 l.), mama Amelki. Kilka miesięcy później dziewczynka nagle przestała chodzić. - Całkiem opadła z sił. Nie była w stanie sama wstać z łóżka, a każdy ruch sprawiał jej ogromny ból - dodaje Wojciech (27 l.), tata dziewczynki. Zaniepokojeni rodzice pojechali z córeczką do szpitala. Tam po przeprowadzeniu serii badań lekarze nie mieli wątpliwości - neuroblastoma IV st. - To jeden z najcięższych nowotworów wieku dziecięcego, który miesiącami sieje spustoszenie w organizmie - tłumaczy pani Iryna.
Zobacz też: Warszawa: Praga stanie bez TrasyW-Z!
Amelka spędziła w szpitalu kilka miesięcy
Guz w ciele małej Amelki usadowił się w miednicy tuż przy kręgosłupie i zajął węzły chłonne. - Był tak duży, że nie nadawał się do wycięcia. Na początku lekarze w ogóle nie dawali nam szans. Jeszcze tego samego dnia skierowali Amelkę na oddział onkologii - przyznaje jej mama. Tam zaczęła się dramatyczna walka o życie dziewczynki. Amelka spędziła w szpitalu kilka miesięcy. - Jedyne co wtedy mogliśmy zrobić, to trzymać ją za rękę i wierzyć, że będzie zdrowa - wspomina pan Wojciech. Teraz małą Amelkę czeka terapia przeciwciałami we Włoszech. - To jedyna szansa. Została już przyjęta do kliniki w Genui i lekarze na nią czekają. Moglibyśmy wyjechać już w listopadzie - wyjaśnia mama dziewczynki. Rodzice za kosztowną terapię muszą zapłacić z własnej kieszeni. - Potrzebujemy 170 tys. zł. Brakuje nam jeszcze nieco ponad 90 tys. zł - mówi pani Iryna.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail