- Mój Paweł nie chciał umierać! Zostałam sama z dwójką dzieci, jedno jest w drodze. Do tego jeszcze ten ogromny kredyt, który Paweł wziął, żeby zapewnić dzieciom spokojny i bezpieczny dom. Nie tak to miało wyglądać. Mieliśmy plany, marzenia. Wszystko pękło, jak bańka mydlana. Jestem teraz w bardzo ciężkiej sytuacji. Nie mam nawet możliwości, żeby pójść do pracy. Za chwilę będę rodzić– mówi zrozpaczona pani Monika, żona byłego funkcjonariusza. Paweł Rosiński w 18 lipca dostał bóli żołądka. Pojechał do szpitala w Nowym Dworze Mazowieckim. Tam stwierdzono u niego ostre zapalenie trzustki. Przeleżał na oddziale półtora miesiąca i został wypuszczony do domu z zaleceniem dalszego leczenia u lekarza rodzinnego. - Mąż dostał antybiotyki, ale z każdym dniem był coraz słabszy. Potem zaczął wymiotować- opowiada żona policjanta. Do domu wezwane zostało pogotowie. Mężczyzna trafił ponowienie do placówki w Nowym Dworze, ale tym razem z podejrzeniem anemii.
Polecany artykuł:
Wkrótce dostał wylewu krwi do żołądka. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. Rodzina zaraz po krwotoku chciała przenieś go do szpitala w Warszawie, żeby miał lepszą opiekę, ale pojawiły się problemy. - Lekarz nie chciał wypuścić Pawła ze szpitala. Na każdym kroku były problemy. Gdy w końcu się udało i znalazło się miejsce w szpitalu na Wołoskiej zatrzymało mu się serce. - Chciałam go zobaczyć, ale powiedzieli, że mam czekać na najgorsze – dodaje wdowa. Jakiś czas później Paweł zmarł na sepsę. Rodzina jest w bardzo ciężkiej sytuacji. Na portalu zrzutka.pl najbliżsi policjanta zorganizowali zbiórkę. Pomóżmy im stanąć na nogi. https://zrzutka.pl/skgctj?