Polecany artykuł:
Na początku grudnia policjanci przyjęli zawiadomienie o kradzieży samochodu. Pojazd miał zniknąć z jednej z ulic w Sochaczewie. Właściciel z przejęciem tłumaczył funkcjonariuszom, że zostawił zamkniętego fiata siennę w pobliżu dworca PKP i dalej pojechał pociągiem do pracy. Po powrocie stwierdził brak pojazdu. Informacja o kradzieży auta uruchomiła działania w celu jego odnalezienia. W poszukiwania zaangażowano też wszystkie patrole pełniące w tym czasie służbę.
Sochaczewscy kryminalni podejrzewali jednak, że pojazd wcale nie został skradziony. Ich przypuszczenia potwierdziły się. Policjanci ustalili, że samochód 52-latka znajduje się na terenie Warszawy. Gdy funkcjonariusze zabezpieczyli fiata, mężczyzna przyznał się, że do kradzieży faktycznie nie doszło. Wyjaśnił, że pojechał do Warszawy samochodem i na jednym ze skrzyżowań doprowadził do kolizji z naczepą ciągnika siodłowego. Kierowcy doszli do porozumienia i nie wzywali policji. Następnie właściciel zepchnął samochód na pobocze i tam zostawił. Po powrocie do domu mężczyzna stwierdził, że zatai prawdę i zgłosi kradzież. Tak też zrobił.
Kłamstwo wyszło na jaw i teraz mężczyzna będzie odpowiadał za zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie oraz za składanie fałszywych zeznań. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.