- Mam wątpliwości co do tego, czy Platforma przyjęła dobre założenie namawiając warszawiaków do tego, żeby nie poszli do wyborów. Lepsze byłoby założenie: pójść i pokazać, że się z honorem tej prezydent obroni. Teraz to już trudno - ocenił Włodzimierz Czarzasty z SLD dla "TVN24".
Sprawdź: Cud przed referendum w Warszawie! Pieniędzy na obwodnicę nie ma? Premier obiecuje: Będą!
- Myślę, że już wszyscy wiemy, że nie chodzi o panią Hannę Gronkiewicz-Waltz; że nie chodzi o wspólnotę, tylko tak naprawdę chodzi o walkę PiS-u z Platformą, czyli walkę polityczną, która ma się przełożyć na cały kraj - dodał.
Zobacz: Kaczyński jak chorągiewka. Raz za, raz przeciw referendum
- Jeśli nie daj Boże Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana, to będzie naprawdę ostatni dzwonek dla premiera i Platformy Obywatelskiej na obudzenie się - mówił Marek Sawicki z PSL.
Adam Szejnfeld z PO przekonywał za to, że nie ma powodów do odwoływania Gronkiewicz-Waltz. - Polski nie okupuje żadna obca armia, w stolicy, polskiej Warszawie nie stoją żołnierze pod bagnetami obcych mocarstw. Nie ma więc żadnego powodu, by za tydzień ogłaszać jakąś godzinę "W" - powiedział w nawiązaniu do plakatów PiS-u nawołujących do pójścia na referendum.
Przeczytaj: Referendum w Warszawie. Gronkiewicz-Waltz i tak wróci do Ratusza
Za tydzień referendum
A już za równo tydzień dowiemy się, czy Hanna Gronkiewicz-Waltz utrzyma się na stołku. Referendum będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób.