Członkowie wszystkich rodzin, z którymi rozmawialiśmy po pogrzebie, obawiają się, że mężczyzna zostanie potraktowany ulgowo przez wymiar sprawiedliwości.
>>> CZYTAJ RELACJĘ Z POGRZEBU <<<
- Zrobimy wszystko, żeby dostał dożywocie. Będziemy walczyć o surowy wyrok – mówią zgodnie matka Moniki i ojciec 3-letniego Oskara. Na cmentarzu pojawiła się także siostra poprzedniej ofiary. Zapowiedziała, że w sądzie wesprze pokrzywdzoną rodzinę.
- Boję się, że zrobią z niego psychicznie chorego, posiedzi 3 lata w zakładzie psychiatrycznym, wyjdzie na wolność i zabije kolejną dziewczynę – mówi siostra zamordowanej w 2004 roku kobiety, tak jak Monika – uduszonej.
Artur K. miał wtedy 26 lat, ona skończyła 19. - Poznał ją w urzędzie pracy, czarował, udawał opiekuńczego – opowiada „Super Expressowi” siostra ofiary. Wtedy - po trzech tygodniach znajomości na jaw wyszły ciemne fakty z jego przeszłości. Okazało się, że przez pół roku siedział w więzieniu za rozbój. A żona rozwiodła się z nim, bo bił ją i ich dziecko.
Siostra naszej rozmówczyni próbowała zakończyć znajomość, ale się nie dało. Nachodził, zastraszał. Po miesiącu przyszedł do jej mieszkania, poddusił i utopił w wannie. Wyrok jaki usłyszał był niski – 15 lat więzienia w zakładzie o zmniejszonym rygorze na Bemowie.
- Początkowo sąd skazał go na 25 lat, ale on wynajął świetnego i drogiego adwokata. Znany mecenas Tadeusz de Virion (który bronił między innymi mafiozów) odwołał się i sąd zmniejszył wyrok – tłumaczy kobieta. A później wypuszczano go 92 razy na przepustkę. - Ten człowiek do końca życia powinien oglądać świat zza krat – stwierdza zrozpaczony tata Oskarka.