We wtorek po południu w Nowych Załubicach dom Zbigniewa i Barbary K. (+51 l.) wyleciał w powietrze. Zwęglone ciała małżonków znaleźli strażacy w pogorzelisku. Jej niedaleko drzwi wejściowych, a mężczyzny w pokoju.
Niewykluczone, że to on odkręcił gaz i zatruł się na śmierć. A wybuch nastąpił, gdy kobieta wróciła z przedszkola w Białołęce (gdzie pracowała) otworzyła drzwi i zapaliła światło. Szyby wyleciały z okien na kilka metrów, a dach i piętro runęły w dół.
- Huknęło tak, że aż mój dom się zatrząsł. Myślałam, że jakiś samolot spadł. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że dom sąsiada stoi w płomieniach - mówi sąsiadka ofiar Anna Szabunowska (60 l.)
Inni opowiadają, że w tym małżeństwie od dawna się nie układało. A on chodził po wsi i groził, ze wysadzi dom. - Przeprowadziliśmy oględziny na miejscu zdarzenia. Czekamy na wyniki sekcji zwłok. Wówczas będzie można powiedzieć coś więcej - stwierdza krótko Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.