Masz dla nas temat? Napisz na [email protected] lub skontaktuj się z nami przez facebooka
Informacja o wybuchu, postawiła na nogi służby z całego Mazowsza. Kiedy większość ludzi szykowała się na bal, około godziny 14 w mediach pojawiła się informacja o potężnej eksplozji w domu przy ulicy Chopina.
W budynku mieściła się firma oferująca m.in. pokazy pirotechniczne. W środku składowane były fajerwerki i inne materiały łatwopalne. Eksplozja była tak silna, że zniszczony został niemal cały budynek. Doszczętnie spłonęły dwa auta, ucierpiał sąsiedni dom i ranny został przechodzeń.
Zginęła 22-latka
W trakcie akcji ratunkowej, pojawiły się informacje, że w środku była 22-letnia Ada – pracownica firmy. Ratownicy musieli działać dwutorowo. Z jednej strony gasili potężny pożar i zabezpieczali obiekt przed zawaleniem oraz kolejnym wybuchem, a z drugiej – szukali Ady. 22-latka została odnaleziona martwa. Jej ciało wydobyto z gruzów dopiero wieczorem.
Po 2,5 rocznym śledztwie, prokuratura ustaliła przyczyny tragedii. W trakcie postępowania zaczerpnięto opinię wielu biegłych, przesłuchano kilkudziesięciu świadków.
- Ustalono, iż w garażu budynku wybuchło kilkadziesiąt kilogramów materiału pirotechnicznego zawartego w bombach pirotechnicznych przygotowanych do montażu. W wyniku wybuchu budynek mieszkalny uległ zawaleniu i w przeważającej części spaleniu – poinformował Łukasz Łapczyński z prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W garażu znajdowały się profesjonalne materiały pirotechniczne. Były to między innymi bomby kalibru 75 mm, 100 mm i 125 mm. Pożar szybko objął resztę zgromadzonych fajerwerków.
ZOBACZ CO PISALIŚMY O WYBUCHU:
Jak doszło do ich zapłonu? Prokuratura ustaliła, że pechowego dnia, pracownicy firmy, przenosili materiały z garażu do samochodu. Jeden z pracowników – Marcin C. ciągnął pudła z fajerkami po podłodze. Z tego powodu doszło do zatarcia lontu, który znajdował się na spodzie wyrzutni w pudle. Rozpoczęła się łańcuchowa reakcja, której nie sposób było powstrzymać.
Polecany artykuł:
Materiały wybuchowe miały taką siłę, że zniszczyły ściany i miotały ich fragmentami w kierunku okolicznych domów. 22-letnia Ada, nie miała szans na ucieczkę.
Właścicielem firmy pirotechnicznej był Grzegorz T. W trakcie postępowania, okazało się, że mężczyzna nie miał odpowiednich zezwoleń na przechowywanie materiałów wybuchowych, czyli powinien je zamówić z transportem bezpośrednio na miejsce zakontraktowanych pokazów. Zgodnie z tym, mężczyzna nie powinien też dopuścić 22-latki i drugiego pracownika Marcina C. do przenoszenia fajerwerków.
Dwaj oskarżeni
Właściciel firmy usłyszał zarzut sprowadzenia katastrofy. W połowie kwietnia, prokuratura przedstawiła mu akt oskarżenia, który trafił do sądu.
- Zarzuty dotyczą posiadania wyrobów pirotechnicznych w garażu niespełniającym wymagań określonych przepisami prawa. Mężczyzna sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia określonego w art.163 § 1 kk, (katastrofy – red.) którego następstwem było spowodowanie u Adrianny T. obrażeń skutkujących śmiercią - wyjaśnił Łapczyński.
Polecany artykuł:
Prokuratura oskarża też pracownika firmy - Marcina C. Zdaniem śledczych, mężczyzna nie zachował ostrożności i ciągnął po podłodze tekturową paczkę z wyrzutnią, co doprowadziło do jej odpalenia i nieumyślnego spowodowania katastrofy w której zginęła 22-latka.
- Oskarżeni nie przyznali się do zarzucanych im czynów i skorzystali z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. Oskarżeni nie byli wcześniej karani – podsumował Łapczyński.