Spłonęło Miasteczko Wolności w Warszawie
Zaraz po godzinie 2 w nocy służby dostały zgłoszenie o pożarze w bliskim sąsiedztwie Sejmu. Okazało się, że zapaliło się Miasteczko Wolności, czyli grupa namiotów, w których od 2016 roku mieszkają demonstranci sprzeciwiający się rządowi Prawa i Sprawiedliwości.
- Policjanci pełniący nocną służbę zaobserwowali ogień w namiocie, w tym samym czasie otrzymaliśmy również zgłoszenie z WCPR. Funkcjonariusze wybudzili trzech mężczyzn, a następnie wyprowadzili ich w bezpieczne miejsce - powiedział oficer prasowy stołecznej policji Sylwester Marczak.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wielki dym i ogień pod Sejmem! W płonącym Miasteczku spali ludzie, w środku stały butle z gazem
Przyczyny pożaru cały czas wyjaśniają służby. Rzecznik śródmiejskiej policji podinsp. Robert Szumiata przekazał, że postępowanie jest w toku oraz powołany został biegły z zakresu pożarnictwa, który ma wskazać przyczyny pożaru.
Polecany artykuł:
Nieoficjalne ustalenia
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarł portal tvp.info wynika, że śledczy wykluczają podpalenie. Najprawdopodobniej mogło dojść do zaprószenia lub zwarcia instalacji elektrycznej.
- Z dymem poszło ponad sześć lat historii. Miasteczko Wolność spłonęło dziś w nocy... Straciliśmy praktycznie wszystko - sprzęt, dokumenty, ubrania. Jestem chwilowo bez telefonu, dostęp do internetu mam mocno utrudniony - napisał Maciej Bajkowski, który od początku trwania protestu mieszkał w namiocie pod Sejmem.