Wojskowy Blackhawk budził chyba największa sensację. Załoga maszyny szukała 21-latka. Przerażona matka zgłosiła w nocy zaginięcie, do pomocy zaprzężono więc latająca bestię. - Było to zaginięcie pierwszej kategorii, istniało zagrożenie zdrowia, stąd decyzja o wykorzystaniu śmigłowca - powiedział podinspektor Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji. Zaginiony ostatecznie znalazł się w… barze na Wilanowie. Poza wojskową maszyna nad Warszawą wczoraj krążyły wielokrotnie śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
W związku ze strajkiem ratowników Meditransu, LPR ma dużo więcej interwencji, często dramatycznych - tak jak ta na Czerniakowie. Po godz. 15 na ul. Bernardyńskiej kierowca toyoty wjechał nagle w idącą w pobliżu parkingu grupę ludzi. Samochód uderzył wprost w pieszych. Wśród poszkodowanych była matka i dzieci w wieku 3 i 17 lat. - Kierujący toyotą uderzył w rejonie skrzyżowania z Gołkowską w troje pieszych - potwierdził Rafał Markiewicz ze stołecznej policji. Wszyscy zostali mocno poturbowani, ratownicy wysłali więc na miejsce żółty helikopter. Śmigłowiec interweniował też przy stacji metra Wawrzyszew, skąd zabrał starszego mężczyznę do szpitala oraz w związku z zasłabnięciami przy Dworcu Zachodnim i bielańskiej szkole, skąd zabrał do szpitala 13-latka.