Gdy wczoraj o godz. 5 rano zapaliła się budka parkingowa przy ul. Madalińskiego, 62 - letni ochroniarz w środku najprawdopodobniej spał. Ogień buchnął nagle i rozprzestrzenił się na cały barak. Zanim służby dotarły na miejsce, na ratunek było już za późno. Strażacy po ugaszeniu ognia weszli do środka i wyciągnęli z pogorzeliska zwęglone ciało. Leżało na fotelu, tak, jakby mężczyzna zasnął i pożar go nie obudził.
Zwłoki zostały zabezpieczone do dalszych badań i identyfikacji. Bo choć wiadomo, kto pracował na tym mokotowskim parkingu, ochroniarz nie miał przy sobie żadnych dokumentów. - Niebawem zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Wtedy też dowiemy się, co było bezpośrednią przyczyną śmieci stróża - mówi Łukasz Łapczyński rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Niewykluczone, że pożar wybuchł od zwarcia instalacji.
Ale na pytanie czy 62-latek zaczadział we śnie, czy może umarł wcześniej, śledczy na razie nie mają odpowiedzi.