Sprawa tragicznej śmierci 17-letniego Oskara wstrząsnęła całą Warszawą. Podczas piątkowej imprezy w wynajmowanym na doby mieszkaniu przy ul. Marri Rodziewiczówny - jak wynika z policyjnych ustaleń - miało dojść do nieszczęśliwego wypadku. Chłopak po godzinie 22 wypadł z okna na czwartym piętrze! Mimo tego, że służby ratunkowe były na miejscu dosłownie po kilku minutach, nie udało im się uratować 17-latka. Ciało uderzyło z potworną siłą o ziemię, a po trawniku polała się krew. Lekarz, który przyjechał na miejsce musiał stwierdzić zgon. Na miejscu pojawił się też prokurator. Mundurowi zatrzymali wtedy wszystkich uczestników imprezy. Łącznie 12 osób. Dziś wiemy, że zostali oni wypuszczeni. - Zostali oni przesłuchani w charakterze świadków. Z naszych ustaleń wynika, że wstępne podejrzenia, że był to nieszczęśliwy wypadek, się potwierdziły. W sobotę wypuściliśmy dziewięć osób. W niedzielę kolejne trzy - przekazała w rozmowie z „Super Expressem” nadkom. Joanna Węgrzyniak z komendy policji na Pradze-Południe.
Śledczy uznali temat za zamknięty. - To tyle z naszej strony. Przekazaliśmy sprawę do prokuratury. Możliwe, że prokurator będzie chciał dokonywać dodatkowych czynności - dodała policjantka.
Informacja o śmierci nastolatka szybko obiegła media społecznościowe. Na lokalnych grupach oraz w komentarzach pod postami wiele osób wspierało rodzinę zmarłego. Znalazły się też wypowiedzi, które nie były pisane z zachowaniem poszanowania dla chłopca. Takiego obrotu sprawy nie wytrzymał ojciec Oskara. Jeden z warszawskich portali informacyjnych dotarł do mężczyzny. - To były zwykłe urodziny jednego z tych chłopców. Mój syn nie znał wszystkich z tego towarzystwa - powiedział pan Tomasz i poprosił o uszanowanie dobra jego dziecka. - To był nieszczęśliwy wypadek. On był dobrym chłopcem, a ludzie wypisują o nim takie rzeczy - powiedział portalowi Wawa Info ojciec zmarłego Oskara.