Makabrycznie wyglądający wypadek wydarzył się na ul. Prądzyńskiego w Nowych Iganiach pod Siedlcami (woj. mazowieckie). 25-letnia Karolina pokonywała właśnie ostry łuk drogi w centrum miejscowości, gdy nagle straciła panowanie nad samochodem. Na śliskiej jezdni wpadła w poślizg, a następnie auto bokiem uderzyło w słupek bramy prywatnej posesji, po czym dachowało.
Widok tego zdarzenia był przerażający. Nie raz takie wypadki kończyły się śmiercią, a jeszcze częściej poważnymi obrażeniami osób podróżujących w pojeździe. Obite i kompletnie zdezelowane auto wyglądało jak niebezpieczna pułapka dla osoby wewnątrz.
Polecany artykuł:
Świadkowie kraksy aż przecierali oczy ze zdumienia, gdy młoda kobieta po spektakularnym dachowaniu forda wyszła z wraku samochodu o własnych siłach. Na dodatek oprócz niewielkiego skaleczenia palca dłoni nic się jej nie stało.
- Jest bardzo ślisko i nic nie mogłam zrobić, gdy mój samochód wpadł w poślizg - tłumaczyła policjantom drogówki. - Nie jechałam szybko i uważałam, by nie zagrażać innym kierowcom. W pewnej chwili ściągnęło mnie na prawo i wszystko potoczyło się błyskawicznie - wyjaśniała.
Cóż, patrząc na zdjęcia w poniższej galerii, można śmiało rzec, że kobieta miała ogromne szczęście w nieszczęściu. Mimo że jej auto zostało zniszczone, to nad jej życiem musiał czuwać jakiś dobry anioł stróż. Skończyło się tylko na zadrapaniu palca.