Wartki strumień płynął ulicami Wileńską, Targową oraz 11 Listopada. Zanim robotnicy zdołali namierzyć miejsce przebicia, na powierzchni utworzyło się gigantyczne jezioro. Mieszkańcy i przechodnie ze zdziwieniem przyglądali się bezradnym robotnikom, którzy nie wiedzieli, co mają robić.
- Około godz. 12 pracownicy, którzy zajmują się ułożeniem kanału wodociągowego na placu budowy, uszkodzili jedną z rur, której nie mieli na planach instalacji podziemnych - mówi "Super Expressowi" Mateusz Witczyński (26 l.), rzecznik konsorcjum AGP budującego II linię metra.
- Na miejsce dojechali wodociągowcy, którzy zakręcili dopływ, aby woda się już nie wydobywała - dodaje. Jednak samo znalezienie miejsca awarii, odpompowanie wody i naprawa zajęły im kilka godzin.
Bezradności specjalistów, którzy czekali na rozwój wydarzeń z rękami w kieszeniach, przyglądali się bacznie mieszkańcy okolicznych kamienic. - Inżynierowie biegali z planami, bo nie wiedzieli, jak przebiega ta rura - mówi Stanisław Wasilewski (80 l.), emeryt z Pragi. - Jak zobaczyłem ogrom tej wody, to bałem się, że zaleje mi też piwnicę - dodaje.