Zobacz TO WIDEO:
Niech żyje Polska
- Nie wiedzieliśmy, co się może wydarzyć, ale wiedzieliśmy, kim jest nieprzyjaciel. Liczyliśmy, że z tamtej strony Wisły zaraz przyjadą nas wspomóc. Były wezwania do powstania, więc dokonało się ogromne oszustwo. Historyczne oszustwo - opowiada Anna Przedpełska-Trzeciakowska, sanitariuszka w czasie Powstania. - O piątej usłyszałam pierwsze "niech żyje Polska" na ulicy. O jedenastej przed południem wiedziałam, że o piątej zaczynamy - mówi.
>>> Gdyby powstanie wybuchło dziś... Zapytaliśmy warszawiaków. "Świat się kończy" [WYWIADY 2/3]
Za mną, chłopcy
- Pierwszego sierpnia nie miałem jeszcze skończonych szesnastu lat. Mieliśmy na kwaterze uzbrojenie dla drużyny: dwa wiaderka granatów i opaski. Ciocia kolegi pobłogosławiła nas na drogę, odśpiewaliśmy hymn i dałem komendę "za mną, chłopcy, biegiem marsz" - opowiada Kazimierz Wilczyński, który walczył m. in. na Żoliborzu. - Dostaliśmy odcinek ulicy Kamedułów, którego mieliśmy strzec przed ruchami niemieckimi. Tam zginął nasz kolega "Zawisza".
>>> Gdyby powstanie wybuchło dziś... Zapytaliśmy warszawiaków. "Stanąłbym do walki" [WYWIADY 3/3]
Mieliśmy tylko idee, walczyliśmy o wolność
- Byliśmy bardzo młodzi - mówi Leszek Żukowski, przewodniczący Światowego Związku Żołnierzy AK. - Byliśmy pełni entuzjazmu, ale bardzo głupi. Nie mieliśmy tych wiadomości, które mamy teraz. Teraz dziecko wie, jaka była sytuacja. Dziecko wie, ile mieliśmy broni, czy zachód nam pomagał, kiedy były zrzuty i jakie były zrzuty. My tego wszystkie nie wiedzieliśmy. Mieliśmy tylko idee, walczyliśmy o wolność - przyznaje.
Żukowski podkreśla, że na kilka dni przed Powstaniem w stolicy było widać szanse na zwycięstwo. - Widzieliśmy dwa, trzy dni przed Powstaniem uciekających Niemców. Ewakuacja, bo front się cofał. Widać było rannych w łachmanach na furmankach. "Takich to my pokonamy!", ale nie wiedzieliśmy, że jest tak mało broni i amunicji.
Rozmawiał nasz reporter Paweł Mytlewski.